niedziela, 12 grudnia 2010

Kolęda dobrych ludzi woli...

"Łatwiej jest ranę opatrzyć solą, niż sens cierpienia dotknąć

Cóż nam z kochania, jeśli jest próżne?
Żołnierza z ołowiu też serce boli
Dajmy mu miłość a nie jałmużnę

Kolęda dobrych ludzi woli..."

Pozbyłam się "Kapcia w potworach". Była PACZKA. Dużo było łez uścisków, niedowierzania. Nieśmiała i strachliwa Julcia śmiała się do rozpuku na nowym łóżeczku i dała się łaskotać zupełnie obcej osobie, Kamil po raz pierwszy chyba się uśmiechnął, światło zaświeciło się w dziecięcym pokoju. Mateusz ezoteryk popłakał się z wrażenia. Damian wyszedł w końcu ze swojego kąta i brylował w towarzystwie.
Mama... taka bratnia dusza, też płakała i ściskała i nie wierzyła.
I Przemek był i łóżko skręcał i przywiózł chociaż na lodzie jeździ się bokiem, i brat był i skręcał i prąd naprawił. I była cała grupa młodych ludzi, którzy skrzyknęli się w pracy i zrobili najlepszą paczkę świata. Taką Szlachetną Paczkę.

I ja też byłam i płakałam, a co.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Ehh... głupi Anek w tarapatach

Ciekawe czy znacie taki stan ducha w jakim się znajduję - poczucie strasznej irytacji na swoją własną osobę, za głupstwa, które wyczynia, pakując się z jednej kabały w drugą i na odwrót. Głupi Anek wpakował się w straszną aferę. Jedyne co głupi Anek może zrobić, to grzecznie przeprosić i odszczekać grzecznie. Moje nerwy płatają mi figle. Gdy się wściekam na kogoś, przynajmniej wiem, że mogę taką osobę uszkodzić - a w takiej sytuacji? No jak, przecież się nie uduszę, nie spoliczkuję, ani nie skopię sobie tyłka za głupotę.

Muszę wymyślić sobie jakąś karę, tylko pomysłów brak. Kiedyś ktoś mi poradził, żebym za każdą popełnioną głupotę przesyłała 10 zł na Radio Maryja. Gdybym się tego trzymała, od dawna byłabym bankrutem.

wtorek, 16 listopada 2010

O pamiętaniu i zapominaniu

Przez mądre rzeczy jakie kolega Sylwester opowiadał ostatnio o pamięci i koncepcjach pana co się nazywa Norra, trochę mi to pamiętanie i ocalanie pamięci obrzydło.
"Ocalić od zapomnienia!" "Upamiętnić" "Ku pamięci"
Takie hasełka krążą wokół mnie jak sępy. Podnieść, wyczyścić, skleić- mało. To jeszcze obfotografować, opublikować, żeby ludzie korzystali- też mało. Jeszcze by się historia przydała, kto zasadniczo pod danym kamykiem spoczywa. To biegnę do rodziny, szukam sąsiadów, ostatnio nawet obcych ludzi na ulicy zaczepiam, żeby mi powiedzieli, żeby ich pamięć wyłudzić i ukraść.
Z butami włażę w świat największej prywatności, bo w końcu pamięć jest sprawą zupełnie prywatną. Sama oburzam się, gdy mi każe ktoś przypomnieć na zaraz, czy znam iksińskiego czy igrekowskiego, z którym możliwe, że chodziłam do szkoły. Nie chcę pamiętać co robiłam tydzień temu w piątek i gdzie mieszka cioci Ziuty krowy zięcia mąż. Nie chcę pamiętać o starych złych czasach, nie lubię zaśmiecać sobie nimi głowy. Szczególnymi mistrzami niepamięci są mężczyźni, najlepszymi - ci odrobinkę egocentryczni. Słyszałam nawet historyjkę, o prababci szlacheckiego pochodzenia, która prawnusiowi tłumaczyła, że "jednym uchem ma wejść - drugim wyjść i nie ma co sobie drobiazgami pamięci zaśmiecać".
Czyścimy dyski komputerów, robimy porządek w folderach, wywalamy niepotrzebne rzeczy, czasem sami się cenzurujemy usuwając z poczty listy miłosne do byłych i nieobecnych, albo kompromitujące fotki na serdelku.pl. Sami kształtujemy swój imidż poprzez redukowanie zbędnych elementów. To normalne, praktyczne, ludzkie w końcu.
Kiedyś zapominanie było procesem zupełnie naturalnym. Pamięć o przodkach sięgała dwóch pokoleń, tylko burżuje i szlachciury zamawiały sobie drzewo przodków od Jozafata przez Merowingów nad kominek, co ilustruje mój ulubiony dialog z "Roku 1612":

Rada:
- Niech przedstawi rodowód
- Czy on w ogóle ma rodowód ?
- No jak... ma?
- Pewnie ma.

U skryby:
-Wyprowadź od Ruryka. ..i żeby w rodzie był Dżyngis Chan.
-Wpleść Dżyngis Chanów to żadna sztuka ... Ale jak Hiszpan miałby trafić do rodu Ruryka. Przecież jest Hiszpanem ?
- Nie mąć mi w głowie pytaniami... Rusz lepiej swoją mózgownicą !
-"Świetlanej pamięci wielki książę Jarosław Mądry...syn wielkiego księcia Włodzimierza Świętosławicza...wydał swoją córkę, Annę Jarosławnę we Francji za mąż, za króla Henryka Pierwszego... który wywalczył na Anglikach| dostęp do Morza Północnego"...

Rada nad drzewem, przewija pergamin:
-Roi się tu od książąt i królów sam diabeł się w tym nie połapie.
- Czytaj od dołu, patrz na korzenie.
-I Dżyngis Chan tu jest i Ruryk.
- A Aleksandra Macedońskiego tam nie ma?
- Ruryk jest... poprzez Igora, przyrodniego syna...
-...Potem przez córkę Jarosława Mądrego i króla francuskiego.
- Nieźle... wynika z tego, że Hiszpan jest starorosyjskiej krwi.
- Wybierzmy Hiszpana, on nic nie wie o naszych wcześniejszych sprawach.


Ot niewinne kłamstewko. A rozwiązanie jakie praktyczne. Ale bardzo mi się ten świat podoba. Szczególnie teraz, gdy toruńska pomnikomania powoduje, że pod Urzędem Marszałkowskim likwiduje się stojak na rowery i podjazd dla niepełnosprawnych, by uczcić pełnoplastycznym pomnikiem wojewodę. Wojewodę, który symbolicznie stoi obok postumentu - bo człowiekiem skromnym był za życia, zapewne pomników nie lubił.

Ale o czym to ja pisałam?

Zapomniałam...

czwartek, 11 listopada 2010

Z wyprawy na skalniaczek :>

W dzień radochy z odzyskanego śmietnika słońce raczyło wyjrzeć tylko dwa razy w ciągu dnia - raz koło 8, drugi raz około godziny 15. Piękna muzyka z napędu słuchawkowego (soundtrack z serialu BBC Północ i południe, z niskim głosem Richarda Armitage, boski!) plus słońce z godziny 15.09, dały taki efekt:


Niestety, nie udało mi się zobaczyć prawdziwej macewki. Za to znalazłam przekuty nagrobek z niemieckim napisem. Piękna ułamana kolumienka i napisik: Des Lebens Grenzstein- aber nicht der Liebe!- oryg. Der Tod ist der Grenzstein des Lebens,
aber nicht der Liebe. Śmiesznie zmieniono podmiot - śmierć-nagrobek, a może to ja źle rozumiem :P Fajnie. Na boku zgroszkowany kawałek i parę literek- da się odczytać "nur" i "uber", może jakieś cyferki. Przy okazji okazało się, że pierwszy wojewoda pomorski też ma kradziony nagrobek, który zresztą ufundowało mu Stronnictwo Pracy w Toruniu. Przykre.

wtorek, 9 listopada 2010

Poziom absurdu

No to zrobiłam to. Mam pracę. I dwa kierunki studiów. Absurd, bo pracuję, żeby móc się rozwijać naukowo (skoro stypę pochłania mieszkanie, żarło, bilety i odzienie), a póki co to widzę, że przez pracę nie będę miała czasu na rozwijanie się. Kwadratura koła. Ale lepiej pracę mieć niż nie mieć, prawda? Prawda, że prawda?

I kupiłam kolczyki z misiami. Misie mają komplet szaliczków: fioletowy, niebieski, zielony, a będzie czerwony i siwy jeszcze :) Przynajmniej tyle.

niedziela, 31 października 2010

Prywata

Dlaczego o 2.14 starego czasu a 1.14 czasu nowego przed komputerem, jeszcze w płaszczu, bo dopiero co wróciłam, siedzę i mam minę jak bohater z kreskówki który upadł na dupę z dużej wysokości? Dlaczego w lewym kręci mi się paskudna łezka?
Dlaczego w lewym? Bo lepiej nim widzę. Dlaczego tak późno/wcześnie- bo wszyscy moi kochani wujkowie i ciocie się zestarzeli, więc już nie mogą tak długo się bawić, jak kiedyś, chociaż próbują. Dlaczego przed komputerem? Bo jestem uzależniona od niego. Dlaczego na dupę z wysoka? Bo matka chrzestna nie odwróciła się nawet, gdy wychodziłam. Dlaczego łezka? Sam sobie czytelniku odpowiedz. Jeśli mnie znasz choćby z widzenia, pewnie to wystarczyło, by bezinteresownie zrobić mi kuku. Tak jak zrobiła to pewna dziewczyna, która tylko kojarzy moją twarz, a popisała się zupełnie bezinteresownym okrucieństwem wobec mnie. Skoro wystarczy kojarzyć moją twarz i żeby zrobić mi kuku, w takim razie zapewne wszyscy to robią. Drogi czytelniku - zrób sobie rachunek sumienia. Kiedy ostatnio obrąbałeś mi tyłek za plecami, kiedy zapomniałeś w potrzebie, pominąłeś, odsunąłeś, uknułeś intrygę...

Jeszcze miesiąc podobnych wypadków i naprawdę uwierzę, że ludzie są źli.

piątek, 29 października 2010

Kolacja godna królowej


Chlebek pszenny razowy własnej roboty (niestety na drożdżach, bo produkcja własnego zakwasu, niestety, nie udała się).
Powidła ze śliwek węgierek (niby nasze, niby kociewskie, niby niemieckie, a głowę dam, że to wyrób mamy sprzed dwóch lat).
Piwo Nadnoteckie, ciemne.

Zdjęcie jest nieostre. Proszę wybaczyć, światło było do de...- w końcu robiłam zdjęcie kolacji - nie śniadania.

wtorek, 26 października 2010

Piękna łódzka przyroda.





O tak. Oprócz brzozowych lasków porastających fabryki Łódź może się poszczycić pięknymi połaciami zadbanej zieleni. W końcu fabrykanci mieli ogrody, oranżerie, parki.

poniedziałek, 25 października 2010

Fabryka i fabryka.




Paradoksy łódzkiej konserwacji. Brama odnowiona- mur nie. Fabryka zrewitalizowana- obok brzozowy las w każdej możliwej szczelinie.

Festiwal designu.





http://lodzdesign.com/2010/

Gdy będę stary już...



Pergamin kupię też i piórko, i tusz
I będę patrzył na idących dokądś ludzi
gdy będę stary już.

Albo przywdzieję moher i malowniczo będę przesiadywać w parku :)

Księży Młyn...




Według projektu 2008 r. domki miały zostać zaadaptowane na pomieszczenia biurowe. Na szczęście społecznicy się sprzeciwili i mieszkańcy dalej mogą dbać o swoje mieszkania w uroczych domkach. No a czarne koty dalej mogą się mnożyć. Pierwotnie na zdjęciu miały być cztery, ale jeden zdezerterował, gdy usłyszał dwie plotkujące niewiasty ;)
Domki zdaje się powstały dla majstrów z fabryki Scheiblera. Za plecami mamy słynne lofty.

Piękna Łódź


Widok z tarasu loftów u Scheiblera.

poniedziałek, 18 października 2010

Weselicho :)


Proszę spojrzeć dokładnie na delikwenta w pierwszym rzędzie po prawej :)
Zdjęcie z Wielkiej Ojczyźnianej Akcji Skanowania Fotografii od Wujka.

W obronie lastryka.


Chodzież, cmentarz katolicki.

Tego już niedługo nie będzie...





Albo już nie ma.

Cmentarz, którego już nie ma.


Cmentarz ewangelicki w Płocku. W chwili obecnej przekształcany na zwykły, czynny cmentarz. Według najnowszych wiadomości elementów metalowych już nie ma, a grobowce są rozbierane pod nowe nagrobki. Pozdrowienia dla pastora Woltmana, mam nadzieję, że właśnie coś je. Niech się tym udławi.
Szanowny pastor sprzedał również cmentarz. Pod dom dla narkomanów. Bez ekshumacji.

niedziela, 10 października 2010

Drzewiec...


Cmentarz ewangelicki w Rybitwach, była par. Osówka, położony koło domu modlitwy zbudowanego w 1930.

Straszny dwór.



Dwór w Suminie, pocz. XX wieku. Na froncie tabliczka- obiekt zabytkowy. Grunt, że chociaż "zabezpieczony". Takiemu laikowi w bieganiu po ruinach, jak ja, nie przysporzyło większego problemu ominięcie zasieków z drutu kolczastego i wejście na teren parku...

czwartek, 7 października 2010

Jak padam na twarz to... Leśniki ze szpinakiem

Po bardzo owocnie spędzonym dniu, gdy człek jest zmęczony, ale szczęśliwy do szczęśliwości absolutnej może mu brakować jedzenia. Żeby jedzenie było radosne najlepiej, żeby było zielone, czerwone albo zielono-żółte. Należy wówczas zrobić naleśniki, które z powodu zielonego nadzienia można zwać leśnikami :P

Zrobić naleśniki bez cukru (pi razy drzwi z pół kg mąki, wyjdzie po 3 małe leśniki na łebka). Jak kto ma fantazję może do ciacha dorzucić nieco mąki żytniej (ale nieco, bo z żytniej mąki nie da się zrobić naleśników) albo szpinaku- wyjdą zielone :)

Szpinak mrożony wrzucić na patelnię. Niech bulgocze aż się woda wygotuje. Wrzucić łyżkę masełka, przeciśnięty ząbek czosnku, osolić, opieprzyć.
3 jajka ugotować i pokroić
zetrzeć ser

Na leśnika kłaść: łyżkę startego sera, pokrojone jajeczko, większą łychę gorącego szpinaku.
Zawinąć.
Jeść.
Nie marudzić.

poniedziałek, 4 października 2010

Refleksje nad power-gej-metalem.

Kiedy facet pozna kobietę swoich marzeń - o pozostałych marzeniach może już zapomnieć. Zdaje się, że w chwili obecnej taką babą właśnie jestem. Warczącą, wymagającą, wpychająca pod obcas. Na początku niby, że nimfa błotna, uosobienie niewinności, w końcu - herod baba, która nie zawaha się boleśnie ukłuć delikwenta, by umył te pieprzone gary, a potem pomógł poprzestawiać meble.

She put a spell on him
She had his heart in her hand
And when she squeezed a little bit too hard
She tore the boy to pieces

No ale kiedy kobieta przesadzi z ukłuciami, może chłopca zniszczyć. Trzeba uważać.
Zawsze jednak należy pamiętać o tym, że złamane serca się zawsze mogą naprawić.

Love may blind you with it's cry
Love can haunt you till the day you die
Be yourself and don't pretend
Broken hearts can always mend

Do posłuchania kawałek power metalu ;) Masterplan - When love comes close. Słuchałam tego w liceum, a teraz mnie naszło, bo sąsiad z celi słucha Hamerfalla :)

sobota, 2 października 2010

Pchli targ w Czeczenii, znaczy we Włocławku :P


Znaleziska i widoczki :)

Odpowiedź na zagadek

Więc,
brat Wojciech zapytany, czy wokół klasztoru był cmentarz, nie był w stanie odpowiedzieć, ale po namyśle stwierdził, że jednak tak :) Ogrodzenie pomysłowi mnisi sklecili z materiałów odzyskanych z cmentarza, który w chwili obecnej jest parkingiem.
Oszczędni braciszkowie znaleźli również sposób na ozdobienie bramy tanim sumptem za pomocą lastrykowego nagrobka z błogosławiącym Chrystusiliem obsmarowanego na biało.
Zgrabny żeliwny krzyżyk machnęli na ścianę i zyskali nową ozdobę.
Tadam :)





piątek, 1 października 2010

Trutowo- zagadka!

Przypomniały mi się ostatnio badania w poradni, które musiałam przejść, żeby móc iść wcześniej do szkoły. Pani psycholog kazała patrzeć w kalejdoskop, przepisywać zdania (byłam tym strasznie zestresowana, bo czytać umiałam, ale pisać nie bardzo), zadawała dziwne pytania. Zapamiętałam najbardziej takie karty z ilustracjami, na których było coś nie tak- np. pan szedł ulicą z parasolem ale nie padało. Potknęłam się na ilustracji przedstawiającej mężczyznę, który przecinał piłą oparcie ławki w parku. Dla czteroletniego dziecka oczywiste było, że ławek się nie przecina, bo po co. Tymczasem "błędem" na karcie było to, że piłę trzymał zębami do góry...

Podobną zagadkę znalazłam w klasztorze w Trutowie :) Pewnie niektórzy (hmm z całych trzech czytelników co najmniej jeden/jedna wie) wiedzą już o co chodzi, ale ja jednak zadam to pytanie: co jest nie tak na zdjęciu? Co jest źle z tym płotem? :)


czwartek, 30 września 2010

Malborskie problemy z pamięcią

Przy kościele św. Jerzego w Malborku znajdował się cmentarz, gdzie spoczywa pierwszy konserwator Malborka- Conrad Steinbrecht. W pobliżu cmentarza znajduje się szpital- zdaje się, że zwany jerozolimskim. Po wojnie cmentarz przedzielił mur wyznaczając część kościelną i szpialną. Z pozostałych nagrobków powstał... mur. Mur otacza prywatną posesję, która zapewne kiedyś była cześcią kompleksu szpitalnego, może mieszkali tam lekarze, może była to plebania - nie wiem. Na szpitalnej części cmentarza bez żadnych ekshumacji i ekspertyz zbudowano nowe żółte centrum dializ...
Tablica upamiętniająca cmentarz jest- jednak ukryta skrzętnie w krzakach :P Gdy zwróciłam uwagę grupie stworów dzieciopodobnych drących mordy na cmentarzu, że nie wypada stwierdziły, że one nie wiedzą, że to cmentarz i dla nich cmentarz to nie jest. Całe szczęście w końcu sobie polazły...

Więcej na ten temat tu:
http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=109&postdays=0&postorder=asc&start=10
http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?t=5933&postdays=0&postorder=asc&start=0


To żółte to stacja dializ na szpitalnej części cmentarza.



Mur z nagrobków



Śmieci- z prawej tablica informacyjna :P

sobota, 11 września 2010

...


Siedzę sobie ostatnio w miejscu, gdzie ludzie udają się po wsparcie finansowe. Tabuny ludzi, każdy ma swoją historię, w większości zmyśloną. Co najmniej połowa kłamie, że nie pracuje.
"Bo ja się z pracy urwałam, żeby wniosek złożyć...
-A mąż Pani pracuje?
- Nie, jest zarejestrowany.
- A Pani?
- No ja też bezrobotna"
Takie scenki są na porządku dziennym. Ale...

Pewnego dnia przyszła kobieta. Raczej nie kobieta, a spłoszone zwierzątko o zmierzwionych włosach spuszczonych na twarz. Widać było tylko wielkie oczy i usta wygięte w podkówkę takie same jak u dziecka które przyszło z nią. Trzęsącymi dłońmi podawała papiery.

"-Bo ja nie wiedziałam, czy ja mogę... My nie wychodzimy często, mały boi się ludzi...
- No dobrze, proszę tu uzupełnić.
- Przepraszam, ja przepraszam, ja nie wiedziałam, głupia jestem...
- Ale przecież nic się nie stało..."

Zastanawiam się, czy uciekłaby, gdybym zrobiła to co miałam ochotę- przytulić i powiedzieć, że to nie jej wina, że już nikt jej nie uderzy, że ja wiem...

Ofiary przemocy domowej nie wierzą, że zasługują na cokolwiek dobrego, że mogą, że to nie ich wina. Są przekonane, że to one, że to prawda, co ON (czasem ONA- matka, teściowa, dziewczyna, żona) powiedział/a, że są nic nie warte, głupie, brzydkie, kiepsko gotują, nie potrafią się zachować. Chodzą w poczuciu winy i wstydu, kryją śińce pod wielkimi swetrami, a gdy ślady są na twarzy, po prostu przestają wychodzić. Wyjście z takiego stanu trwa i trwa, tylko strachu przed ręką podniesioną do góry nie można się pozbyć. Czasem strach powoduje, że była ofiara woli uderzyć pierwsza niż znów sama oberwać- zmienia się w oprawcę. Wszystko kręci się w kółko, przechodzi z pokolenia na pokolenie, a role zmieniają się jak w kalejdoskopie.

Od kilku lat stoi na półce książka "Kochać zbyt mocno. Kapcie potwora". Pilnuje, sprawdza, czy trzymam pion, po tym, jak już wygrzebałam się z bajora. Chyba czas ją oddać, komuś kto jej bardziej potrzebuje.


Rosalind B. Penfold