sobota, 25 stycznia 2014

O Prusakach... historyjki przez dziurkę od klucza

Lubicz, 4 sierpnia 1818 r.
 
Co do panuiącego ducha, aż nadto wciągu demarkacji przekonać się mogłem do iakiego stopnia egaltacji (egzaltacji) i wyniosłości powodzenia ostatnich lat przyprowadziły Prusaków; zaręczyć mogę że w ogólności, równie nie lubią francuzów, anglików, rosianów i polaków, z temi uczuciami wcale sie niekryją; każdy ie jak nayłatwiey dostrzedz potrafi; mniemanoby że ich powodami są: na francuzów zła od nich dawane, na Anglików współzalotnictwo (sic!) (:rivalité:), na Rosianów doznane dobrodzieystwa, na Polaków wyrządzone krzywdy.


Kto zgadnie, kto tak ładnie napisał? :) Albo chociaż przy jakiej okazji?


Ot, taka historia przez dziurkę od klucza.

A kto zgadnie, gdzie w Toruniu taką klamkę można znaleźć? :)) Wszystko się łączy z nieogarkowym wypocinem.

niedziela, 12 stycznia 2014

Gwóźdź podgórski czyli pocztowa kanikuła

Przeglądając niezawodną "Gazetę Toruńską", można natrafić na takie "smaczki" rodem z Podgórza - toruńskiego, nie krakowskiego. Swoją drogą to ciekawe zjawisko... Tu Podgórz, tam Pod-górze. Geografia historyczna zapewne ma na to odpowiedź, poczta pruska, niestety nie miała w tym względzie większego rozeznania:

'
"Gazeta Toruńska" 1911, nr 146, s. 2.

Jeśli chodzi o pocztowe pomyłki znana była również ta, gdy jeden Żyd z Kongresówki wysyłał zamówione drzewo do Inowrocławia, wówczas Hohensalzy, a że wymówił źle nazwę przy zamawianiu transportu koleją, drzewo trafiło do Hohensülzen :)

O tu:


Chciałam jeszcze dodać, że znalazłam w końcu przypis do krowy. Już wiem, skąd znam anegdotkę o przejściu przez granicę na krowi paszport. Jakby ktoś nie wiedział, to słowo kanikuła ma łacińską genezę i oznacza najgorętszy okres lata, gdy słońce znajduje się w gwiazdozbiorze Psa.


Wyświetl większą mapę

sobota, 11 stycznia 2014

Zaćmienie słońca w Toruniu 1936

Wieki temu na allegro pojawiło się takie zdjęcie, którego, niestety nie kupiłam (a kosztowało jakieś 5 zł, więc szkoda), bo po krótszej bądź dłuższej dyskusji sama z sobą stwierdziłam, że nie zaciekawi ono nikogo oprócz mnie i po co mi to. Dobrze, że chociaż kopię zassałam na dysk. Umieszczam z oryginalnym znakiem wodnym, a obecnego właściciela zdjęcia serdecznie przepraszam, jeśli uraziłam. Nie wiem, czy mi się dobrze wydaje, że to są kamienice przy Warszawskiej? G



Mówi się trudno, teraz mam nauczkę, żeby słuchać się intuicji, bo teraz ładnie mi się połączyło z informacją ze Słowa Pomorskiego i zdjęciem z tegoż zaćmienia:


Jak łatwo się domyśleć, informacja pochodzi ze "Słowa Pomorskiego" z 20 czerwca 1936. Myślę, że takich fotografii Torunia może być więcej, skoro niebo było wówczas pogodne, a ludzie bardziej skorzy do wczesnego wstawania niż dzisiaj.
Chciałam dodać, że zdjęcie powyżej uważam za lepsze, niż te wykonane dla "Słowa". Najwyraźniej nie zawsze było stać redakcję na usługi najwyższej klasy fotografów takich, jak Spychalski, którego nazwisko obrzydło mi jak niegdyś zupa ogórkowa w wykonaniu mojej babci, za którą obecnie dałabym się pokroić. Lubię i nie lubię na raz.

Plac Czerwony i ogród za murem

Prawdę mówiąc, to nie chce mi się bardziej rozwodzić, ale z kronikarskiego obowiązku dorzucam. Poniżej gifowa ilustracja, gdzie się nocą szlajałam po wyjściu z kremlowskiego teatru.




Wyjście z Kremla. 


Przez ogród. 

Na plac.


Z powodu przygotowań do jakiś olimpijskich uroczystości niet pierechoda, więc mauzoleum dla mnie pozostało niedostępne. I dobrze. Wolę żywe opowieści o prapradziadku słuchającym przemówień Lenina na żywo niż zabalsamowany zewłok.


Wyjście z placu.

Kiedyś coś tam jeszcze dorzucę, tymczasem próbuję się ogarnąć. Na razie wymyśliłam, co zrobić, żeby kurz na kablach mi się nie zatrzymywał. Nic mnie bardziej nie wkurza przy odkurzaniu jak koty kurzu gromadzące się na kablach od elektroniki. Jakbym chciała mieć kota, a już w szczególności koty, to bym jakiegoś dachowca złowiła na osiedlu. Ot, co. Nieogar. 

Jak wymyślę, co zrobić, żeby robić, to też to opiszę. Tym bardziej, że już raz wymyśliłam i mi wyszło.