piątek, 31 maja 2013

All true nazi cmentarz... Standortfriedhof

Nazistowska myśl cmentarna stworzyła to miejsce, żeby tam dokonywać pochówków partyjnych towarzyszy z NSDAP. Organizatorzy cmentarza nie wpadli na to, że każdy z tych brunatnych jełopów ma rodzinę i to rodzina decyduje, co zrobić z ciałem po śmierci. A każda już miała "swój" cmentarz i "swój" grób... Pochówków ze swastykami było więc tu niewiele, a reszta zniknęła po 1945 w ramach działania komisji. Żeby było śmieszniej, to obok jest "polski kościół" i Polacy się teraz tu chowają...

Polskie ślady...


A w tym miejscu odbywają się nadal nocne pochody z płomieniami dla uczczenia, przypomnienia i nawiązania. Ot nowi brunatni towarzysze...

czwartek, 30 maja 2013

To lubię! Nowy cmentarz garnizonowy

Opowiadacz trialogowych wystaw, oprócz użyczenia mi książki o cmentarzach, podarował jeszcze jedną, której jest współautorem. Dzięki lekturze, byłam przygotowana do oprowadzania po cmentarzu, jakby nie było - wojskowym. Książkę się czyta bardzo dobrze jak na ten szpetny język, bo jest okraszona rewelacyjnymi zdjęciami współczesnymi i archiwalnymi (już wiem dokładnie jak wyglądały nazi-nagrobki) oraz cytatami ze źródeł. Kilka słów na temat historii cmentarza można znaleźć tutaj i tu. Nie będę tu może opowiadała historii całej, tylko tyle, że jak to zwykle bywa - stary cmentarz się zapełnił, a w tym miejscu już spoczywały ciała żołnierzy. Wobec tego urządzono tu nowy cmentarz garnizonowy - co nie oznacza (jak w Toruniu), że leżą tu sami wojskowi. Rozszerza się to na rodziny i zupełnych cywilów. W którymś momencie oderwano kawałek i podarowano Turcji, tuż za płotem znajduje się nowiuśki meczet i najstarszy cmentarz muzułmański w Berlinie. Cały cmentarz pachnie weekendami grillowaną kiełbasą, bo za drugim płotem znajduje się dawne lotnisko Tempelhof, które w chwili obecnej (ale już niedługo, jak słyszałam), służy za przestrzeń publiczną do grillowania i piknikowania.

Jeszcze dodam, że na cmentarzu przywitała nas wiewiórka. Jej życiowy partner/partnerka dołączyła potem i towarzyszyła przy całej wycieczce.


 

Odsłonięcie tej kapliczki rozpoczęło historię cmentarza. Impreza odbyła się z wielką pompą i paradą. Znajduje się na wzniesieniu (czy to komuś czegoś nie przypomina?).



W najstarszej części cmentarza spoczywali żołnierze, jednak sukcesywnie zapełniano teren poniżej kaplicy nowymi pochówkami. Kości wykopane podczas kopania nowych grobów lądowały zakopane w kaplicy (słusznie bardzo). Poniżej pomnik ofiar katastrofy sterowca. Taki jakby toruński akcent.

Cmentarz pewnie w latach 90. XIX wieku wyglądał jak las żeliwnych krzyży (czy to coś komuś przypomina). Teren pod kapliczką zapełniał się jednak czarnymi obeliskami i innymi kamiennymi bogatymi nagrobkami. Te krzyże jakiś szalony fachura odmalował tak zwanym "hemoroidem" i złotolem i jest git. Leci z nich wszystko, a w szczególności rdza.



Śliczna tabliczka. Takiego czegoś jeszcze nie widziałam. I nawet kiczowate kolorki nie przeszkadzają w dostrzeżeniu jej uroku. Proszę zwrócić uwagę na to jak się ładnie bluszcz prawdziwy z nieprawdziwym komponuje.

A tu już część nowsza. Co parę metrów można tu napotkać pomniki ufundowane przez weteranów i ichniejsze towarzystwa lub rodziny kolejnych wojskowych oddziałów, armii i innych takich. Wszyscy, co dzielnie podbijali świat ku chwale narodu, również w Afryce znajdują swoje upamiętnienie tu. Na odwrocie są inne nazwiska i dopisek, że zeszli  na czerwonkę (pod Olsztynem jest taka miejscowość, mam tam krewnych :P). Znaczy afrikaforscher i jego kamraci umarli na sraczkę...

Najbardziej okropny paskudny i straszny pomnik na tym cmentarzu. Numer jeden na liście strachów. Poniżej będzie jeszcze jeden z piąsteczką. Koncepcja rzeźbiarza przypomina weryzm, więc zapewne to weryzm jest. Jest taki album, zwie się Pomp, Pathos und Sentiment (autora nie pomnę), gromadzący nagrobki werystyczne z całej Europy. Obejrzenie na raz go przyprawia o dreszcze.



Kwiaty złożone przez organizację mocno prawo i nacjo, która podobno nie istnieje. Pełno tu takich wieńców. Marsze z pochodniami zdarzają się na sąsiednim cmentarzu. 




Zarówno dzwon, jak i dół to dodatki późniejsze. Zresztą obydwa spotkały się z protestami i kontrowersjami. Bo faktycznie lekko ni w pięść ni w oko, szczególnie ten za kamratów 39-45. Pełno tu takich. Najczęściej jednak dopisuje się te daty do pomników ofiar I wojny, a nie takich starych i jednak jakoś ładnych.




Baaardzo ładny krzyż ufundowany pamięci francuskich żołnierzy 1870 roku. Połączenia krzyża z mieczem jeszcze nie widziałam. 

Cmentarz muzułmański wdziera się i radośnie rozszerza również poza swój płot. I to lubię :) Bałagan, nieogar, kicz. To jest to :) Wnosi życie na cmentarz. 

Detale z kamienia upamiętniającego afrykańskie podboje. Postawiono go w latach 70. XX! wieku. Coś okropnego. Nie ma to jak honorować wykonawców ludobójstwa, a co. Regularnie jest oblewany czerwoną farbą. Stąd zacieki. Władze bezirku postanowiły jakoś zatrzeć niemiłe wrażenie i poniżej dały swoją tablicę honorującą ofiary kolonializmu niemieckiego, ale prawie jej nie widać, bo jest za nisko. Całe wrażenie na nic. Widziałam zdjęcia - lepiej temu kamykowi w czerwonym....




Kandydat na stracha cmentarza. Dla mnie drugi w kolejce. Przy jego odsłonięciu w 1925 roku doszło do wieeeelu skandalów. A von Arnim hołubił cesarza i krytykował republikę, Hindenburg z kolei odstrzelił się w mundur feldmarszałka, do czego już nie miał prawa. Ale był skandal... Pięść też jest malowana na czerwono, bardzo jej w czerwonym do twarzy. Chwilowo jednak wygląda jak pięść do oka. Raz się ktoś pomylił i oblał pomnik różową farbą. Trzeba mieć fantazję :) Z tyłu była łacińska inskrypcja Exoriare aliquis nostris ex ossibus ultor, speckomisja zajmująca się cmentarnymi pozostałościami nazizmu kazała usunąć. I słusznie... Bo to znaczy Oby z kości naszych powstał mściciel...



Nie moje odkrycie, ale zamieszczam. Policzcie ile denat żył/żyje/żyć będzie lat.



Krzyż z prywatnej fundacji. Czy on czegoś Szanownym Czytelnikom nie przypomina? I nie chodzi mi o to, że wszyscy umrzemy i każdy musi nosić swój własny krzyż...



 Autorowi wyszło, orzeł nie taki straszny. 

W końcu! Swasta w promieniach zachodzącego słońca! Tyyle słyszałam o swastykach na nagrobkach, a dowodów rzeczowych brakło. Raptem parę zdjęć udało mi się uciułać i jakieś opisy, wspominki... W książce jest więcej zdjęć prezentujących nazi-nagrobki. Część cmentarza zresztą została przeorganizowana w myśl koncepcji cmentarnych ideologów NSDAP... Stety, czy niestety, ta część cmentarza została zagarnięta przez budujące się lotnisko.



Ciekawostka cmentarnicza. Co niektórzy kojarzą moje odzienie robocze - ogrodniczki, których czasy świetności przeminęły dawno temu. Po niemiecku spodnie ogrodniczki to są Latzhose. A tu spoczywa pani, która dała nazwisko tej części garderoby, pani Marie Latz. 



 Na odwrocie pomniczka, jakiś zeschły wiecheć. Podchodzimy, a tu co...
 
Na kokardzie sami swoi. Tylko mi się zrobiło nieswojo...




Jak się człek czegoś boi to najlepiej to obśmiać. Proszę się przyjrzeć antycznej figurze rzucającej bombami. A potem spróbować stanąć w tej pozycji. Nie da się! Autor ten sam co orzełka, z dynamiką miał problemy...

I tym optymistycznym akcentem... Zachęcam do pozostania w cmentarnym klimacie. Bo jeszcze będą dwa :) Ale nie dziś. Dobranoc.

niedziela, 26 maja 2013

Wycieczka po mojemu

Melduję, że leje. Drugi dzień tkwię w akademiku, więc prezentuję publiczności drugi raz tą samą trasę. To, na co zwrócił uwagę Nieogar. Jak ktoś nie przepada za punktem widzenia, niech nie czyta. 


Cygańskie dziecko wypuściło się z rąk żebrzącej matki. Ślina mu z buzi ciekła, otępiałe, ubrane w zupełnie przypadkową odzież, brudne... Żebry bez dziecka to kiepski biznes, najlepiej siedzieć z takim śpiącym aniołkiem pod kościołem. Ale dzieci rosną, lubią biegać, drzeć się i psocić... Ja nie wiem co one im dają, ale to nie jest normalne, żeby dziecko w takim wieku było tak spokojne... Ot taki zupełnie polski widoczek.



Tu by się przydało jakieś przycięcie. Bo mi się nie o rowerzystów rozchodzi tylko o te dźwigi. Budynek prawników (jak wszędzie, największy, najładniejszy i najbogatszy) skojarzył mi się trochę z kroczącą maszyną bojową. Ja wiem, skojarzenia dziwne a bardzo odległe.


Kościołek z dans makabr. St. Marienkirche, a w środku epitafia epitafia, mniaaam... Zmarłego przedstawiono w pozycji "ale o co chodzi? ja mam rączki tutaj".


Czaszce przydałby się dentysta.


"Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.

Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!"

Chociaż ja wolę inną wariację z tego utworu.
"Słuchaj dzieweczko!
-Ona nie słucha.
Ma obustronne zapalenie ucha."


No ja na taką górę wiedzy się wdrapuję od kwietnia. Mozolnie od poniedziałku do piątku. I cóż z tego...


I tak wszyscy umrzemy.


Dobre! Taki trochę folklor miejski - bo ten ludzik podobno jest jeden jedyny taki i tylko w Berlinie i też nie całym. Inne miasta i kraje mają inne światła sygnalizacji. Mam nawet naklejkę z gościem na kapowniczku. Świeci się w ciemnościach, więc łatwiej znaleźć kapowniczek w torbie. A jak wiadomo, każda damska torebka ma właściwości czarnej dziury.


Przyjrzyjcie się panom cieciom. To policjanci na straży Nowej Synagogi. Dla mnie to jest marnowanie publicznych pieniędzy, ale niech się Niemcy sami rządzą...


Poczta znana z wszystkich przewodników, zbliżenie...


Jest pusta. Opuszczona właściwie.



Opuszczony budynek zajęty przez artystów - Kunsthaus Tacheles. Super sprawa. Była, bo ich wywalili. "No ale przecież to nielegalne! To nie była ich własność. To niebezpieczne." Bo co, że jak squattersi i inne wolne duchy, to na pewno w łeb dadzą... Ręce opadają na niemiecką mentalność przedstawiciela (jeszcze) młodego pokolenia.


Pozostałości bytności artystów...


Również.


Sklep z kiczem. Szkoda, że nie umiem gifów robić, to bym pokazała, jak się te kocie ogonki ruszają.


No i co się cieszysz, że lufa? Turyści...


Tłusty, ale nie tak duży jak archiwalna gapa. Ja ją kiedyś uwiecznię. Jest wielkości młodego kurczaka i żre co się w koszach przed archiwum znajdzie, ale sprytna. Jak wyciągam aparat, to ucieka na pole.


Korowód ślubny.


I jest impreza!


Dni tureckie :) Baardzo fajne. Prowadzący mówił po niemiecku chyba z polskim akcentem i rozkręcał imprezę jak prawdziwy wodzirej. 


Na koncertach publika winna stać! Zawsze. Dać im ławki to zabić imprezę. No chyba, że się siedzi jak ten pan. Klasa :)


Uwielbiam tego młodego. Skubany kłócił się sam ze sobą, ziewał, nudził się, wiercił, dłubał w nosie. Obserwacja obiektu była tak pasjonująca jak program kulturalny. Więcej zdjęć nie mam. Obfita muzułmanka oblała nie i aparat sokiem pomarańczowym i skończyło się zwiedzanie.