sobota, 11 września 2010

...


Siedzę sobie ostatnio w miejscu, gdzie ludzie udają się po wsparcie finansowe. Tabuny ludzi, każdy ma swoją historię, w większości zmyśloną. Co najmniej połowa kłamie, że nie pracuje.
"Bo ja się z pracy urwałam, żeby wniosek złożyć...
-A mąż Pani pracuje?
- Nie, jest zarejestrowany.
- A Pani?
- No ja też bezrobotna"
Takie scenki są na porządku dziennym. Ale...

Pewnego dnia przyszła kobieta. Raczej nie kobieta, a spłoszone zwierzątko o zmierzwionych włosach spuszczonych na twarz. Widać było tylko wielkie oczy i usta wygięte w podkówkę takie same jak u dziecka które przyszło z nią. Trzęsącymi dłońmi podawała papiery.

"-Bo ja nie wiedziałam, czy ja mogę... My nie wychodzimy często, mały boi się ludzi...
- No dobrze, proszę tu uzupełnić.
- Przepraszam, ja przepraszam, ja nie wiedziałam, głupia jestem...
- Ale przecież nic się nie stało..."

Zastanawiam się, czy uciekłaby, gdybym zrobiła to co miałam ochotę- przytulić i powiedzieć, że to nie jej wina, że już nikt jej nie uderzy, że ja wiem...

Ofiary przemocy domowej nie wierzą, że zasługują na cokolwiek dobrego, że mogą, że to nie ich wina. Są przekonane, że to one, że to prawda, co ON (czasem ONA- matka, teściowa, dziewczyna, żona) powiedział/a, że są nic nie warte, głupie, brzydkie, kiepsko gotują, nie potrafią się zachować. Chodzą w poczuciu winy i wstydu, kryją śińce pod wielkimi swetrami, a gdy ślady są na twarzy, po prostu przestają wychodzić. Wyjście z takiego stanu trwa i trwa, tylko strachu przed ręką podniesioną do góry nie można się pozbyć. Czasem strach powoduje, że była ofiara woli uderzyć pierwsza niż znów sama oberwać- zmienia się w oprawcę. Wszystko kręci się w kółko, przechodzi z pokolenia na pokolenie, a role zmieniają się jak w kalejdoskopie.

Od kilku lat stoi na półce książka "Kochać zbyt mocno. Kapcie potwora". Pilnuje, sprawdza, czy trzymam pion, po tym, jak już wygrzebałam się z bajora. Chyba czas ją oddać, komuś kto jej bardziej potrzebuje.


Rosalind B. Penfold

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz