czwartek, 18 kwietnia 2013

Z innej beczki. Cholera w 1873 roku

"Mijając Toruń wspominali starzy oryle rok 1873, kiedy to był zarobek niebywały, jeno ta była chybka, że "kolera nie śpasowała". Co rana widać było na tratwach, jak budy po nieboszczykach zapalano wraz z jego ubogimi bagażami, zrzucano do Wisły, a zmarłych wywożono na ląd, gdzie ich nad brzegiem, gdzie wypadło zakopywali. "Pamiętam to dobrze - mówił jeden oryl - ja też wtedy zaszwankował. Zakroiło mię coś straszecznie na kutrzobach i rebekowałem na oba sposoby, że niech ręka boska broni. Wywieziono mię na ląda, tu oto pod kępą przy "Turoniu" i jęcząc, czekałem albo śmierci albo jakiego zmiłowania bożego. Rano nadeszła jakaś litościwa kobiecina z miasta, a widząc, że ze mną źle, przyniosła mi gorącej mięty pieprzowej. Doczyniła mi do tego "pornego haraku" i już mię wtedy nie tak brało za boskie poszycie. Gdym się mało wiele skrzepił, zabrała mię ta kobiecina do swego domu, a byłem obdarty, brudny i gady u oryla nie są nowiną. Wszak wieta, waje, że wesz orylska, gdy sobie tak południaczkiem wyjdzie na tratwę dla spaceru, to się nie bardzo wrony boi, i wrona się musi dość nauwijać, zanim ją zatermosi. A jednak ta złota kobieta nie uważała na to nic, ale mię wropaliła pod bieluśką pościel, a potem poszła po te cholerne leki do miasta i co moment dawała mi je na cukrze. A gdym jej powiedział, żem żonaty i mam na Woli Gręboszowskiej kobietę z trojgiem dzieci, to biedne babsko lutowało ich serdecznie. A koło mnie tak skakała niby rodzona żona, i takem ci ledwo z pod łopaty grubarzowi uciekł."




No worries, pocztówka zajumana z Internetu.

Mam sprechpartnera z Tandemu :D Łoho! Opłaca się z Rosjanami trzymać sztamę.

1 komentarz:

  1. Fajowe wspomnienie i jakie zdjęcie! Czyżby jeden pan mocował się ze szrekiem, a drugi miał zamiar weń młotem przywalić? W szreka, naturalnie, nie pana co się z nim użera.

    OdpowiedzUsuń