Troszkę zmienimy konwencję, teraz będzie z podkładem muzycznym, bo bez niego nie da się żyć. W słuchawkach musi być jakiś informacja podprogowa. U mnie brzmi "wdech, wydech, nie zapomnij" ;)
Kolejny z bolly item-songów, który dzieje się podczas święta Holi. Holi to taki indyjski śmigus-dyngus, przypada podobnie jak nasza Wielkanoc, wiosną, tylko, że zamiast wody, w Indiach towarzystwo sypie się i maże kolorowymi proszkami i kolorową wodą. Zaczynają ubrani na biało, kończą brudnokolorowi. Ja to kiedyś zobaczę. Chwilowo przy tym kawałku świetnie się biega po kampusie, bo jest rozwlekły i kawałek, i miasteczko uniwersyteckie: na zajęcia, do biura erasmusów, z biura do biblioteki, a z biblioteki do głównego budynku, bo tam się da coś zeskanować, a potem na autobus, o! nie przyjechał, to parę przystanków na piechotę (nie mam cierpliwości). I taką trasę parę razy w ciągu dnia :) Z takim paliwem w uszach, to sama przyjemność :)
A, że nasi tu byli, to mam dowody.
Bileciki, ewidentnie nasze.
Lokomotywa, w najcięższym stanie, też nasza. Logo PKP dumnie wisi.
Taż sama z innej perspektywy.
Most w Czczewie.
Zegar z dworca głównego we Wrocławiu, na zdjęciu na czerwono.
I oryginał.
Co miesiąc rozdaję setki takich biletów tekturowych zwiedzającym parowozownię coby mogli ciuchcie pooglądać :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do Skierniewic, u nas jest mroczniej :)
Me want!
OdpowiedzUsuń