piątek, 12 kwietnia 2013

Trochu o miłości...

Oto książka, z którą chyba się przez jakiś czas nie rozstanę, chociaż będę musiała ją przed powrotem oddać właścicielowi (dzięki mu wielkie). Odwiedziłam już cztery cmentarze z kilkudziesięciu wymienionych w przewodniku. Pierwszy z nich to cmentarzyk na Mariendorfie, bo to zaraz za wiaduktem z porzuconymi przyczepkami, czyli cmentarz gminy ewangelickiej Lichtenrade. Naprzeciwko kaplicy znajduje się pomnik bohaterów dwóch wojen światowych, który ufunfowano w 1925 roku (firma Lutz und Miesfeld). U jego stóp znajdują się groby ofiar wojny. Z osób słynnych ino Max Gülstorff i Paul Fechter. Ten drugi zresztą urodzony w Elblągu :) Cmentarzyk zrobił na mnie bardzo miłe, solidne i niemieckie wrażenie. Kwiatki, które zastąpiły strzechę i bociany na blogu z tegoż cmentarza pochodzą. Kradnę kwiaty z cmentarzy w pewnym stopniu.

P.S. A wiedzą czytelnicy, że słynny psycholog i seksuolog Magnus Hirschfeld urodził się w Koszalinie?








Brama poniżej to wejście do cmentarza Trójcy Świętej nr III, na którym spoczywa UM, z paru postów w dół. Nic ciekawego na nim nie odnotowałam, niestety. Cmentarzyk obok również nie prezentował się zbyt okazale :(



Na koniec ciekawostka. Martin-Luther Gedächtniskirche, zwany czasem Nazi-Kirche. Zbudowany w latach 1933-1935, lubiany i odwiedzany przez ludzi z czarną gapą i hakenkreuzem, chociaż programowo ich stosunek względem religii winien był być ambiwalentny. Taka ciekawostka, że trzeba było wieżę skrócić, bo lotnisko jest za blisko. Zdjęć z wnętrza jeszcze nie posiadam i nie wiem, czy mi się uda je zdobyć, bo dziadostwo remontują. W środku ma się przeplatać symbolika chrześcijańska z nazistowską. Ciekawy ten Berlin, oj ciekawy. Kawałeczek dalej jest osiedle wypędzonych. Ale bynajmniej nie zostało zbudowane po II wojnie, jeno w 1926... Ale o tym, może innym razem.

11 komentarzy:

  1. Hmm, stypendium będzie za krótkie, jak tak dalej akcja cmentarna będzie się rozwijać! Patrząc na rzecz dialektycznie, wybrałabym się pokłonić Heglowi (Dorotheenstädtischer Friedhof, dla mnie najważniejszy w Berlinie... ), i z tezy oraz antytezy zaczęła pisać syntezę! ;)
    A "Berlin wielki jest", jak pisał Tuwim....

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja Pani Profesor poproszę najwyżej o przedłużenie wyroku. Fajnie tu jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za 3,7 ojro można na niemieckim Amazonie dostać wspomnianą książkę. A może zeskanować by ją? Ta druga opcja wydaje się być atrakcyjniejsza. I tak nie ma tam co w tym Berlinie robić, więc te parę godzin na zrobienie sobie pdeefa jak w sam raz zapełnią nadmiar wolnego czasu. - Tak sobie myślę.
    - No chyba, że w tym miasteczku jest więcej naukowo - rozrywkowych atrakcji... .

    OdpowiedzUsuń
  4. Z laptopem na cmentarz przecież nie pójdę :) Dziś pokłoniłam się Mendelssohnowi tak dla odmiany.

    OdpowiedzUsuń
  5. > Z laptopem na cmentarz przecież nie pójdę :)
    A czegoż to z miłości do się nie robi :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Konsterna. Nie wiem co kocham bardziej, cmentarze czy laptopa XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Panna Nieogarówna prowadzi życie wyłącznie cmentarne, co jej tam jakieś muzea, gdzie tylko gawiedź się tłoczy...... Albo nawet biblioteki i archiwa!

    A tak w ogóle to raport naukowy poproszę, na znany adres!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Profesor ma intuicję :) właśnie zdycham po ponad 5 godzinach w Muzeum Techniki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Redaktorze...?

    Panno Nieogarkówno ;), ale chyba tłumów w Muzeum Techniki nie było?
    (polecam jeszcze nadzwyczaj ciche Muzeum Poczty.....)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tłumów nie było, głównie Polacy, ale za to jakie muzeum.... głowę urywa. Relację chyba tu nadam. Musiałam sobie podarować samoloty i samochody, bo po kolei i innych cudownościach odpadłam. A jeszcze trzeba było cmentarz odwiedzić...
    Mają nasza lokomotywę (tabliczki PKP nie zdjęli) i zegar z dworca głównego we Wrocławiu. How did it happened?

    OdpowiedzUsuń