sobota, 9 listopada 2013

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... zaduszki poetyckie w chałupie na Włęczu

Dopadła nieogara jesienna deprecha. Nieogar próbuje się powyjazdowo ogarnąć, usiąść do pisania, a wszędzie ino mus, obowiązek i szarzyzna, infekcje, choroby i smutki. Źle było, oj źle... Nieogar nieprzekonany wsiadł samotnie w golfa i dotruptał się na Włęcz na Zaduszki Poetyckie organizowane przez pana Chrobaka, Czyżnie, SP w Czernikowie i Lipnowską Grupę Literacką (niepijącą z literatek, ino piszącą wiersze). Co Nieogar ma wspólnego z zaduszkami, w dodatku poetyckimi? No nic, chociaż ostatnio dumnie wkroczył w grono autorów. Pytali się wszyscy, kiedy książkę napisze to napisał. I nawet narysował, dwanaście stron ma i jest dla dzieci :) Poezje w każdym razie Nieogarowi były nie w głowie. Polazł jako widz, zabrał sznurek, trochę starych zdjęć, powiesił je i oglądał cuda i dziwy... Podziałały jak najlepsze lekarstwo! 


Chałupa po raz pierwszy od eksmisji lokatorów jaśniała wewnętrznym blaskiem. Po ciemku nie było widać niedoróbek i śladów smutnych kolei losu. 


Wewnątrz przygotowano strawę dla duchów. 


Nieogar przyszedł na gotowe, bo ani nie sprzątał, ani nie dekorował, zatem szczęka mu opadła jak zobaczył chałupową przemianę. 


Chałupa była jak prawdziwy dom.

 W drugiej izbie siedziała publiczność. Delegacje i zaproszeni goście, sąsiedzi i ciekawscy.


 Ostatnie ustawienia kamery i zaczęto. Pierwszych dwóch dusz obecnych na Dziadach nie uwieczniłam, ale dziedzica...


 Dziedzic był w dechę. Po prawo Guślarz, po lewo chór.


Chór składał się w przeważającej części z bibliotekarek! :)


A tu trzecia dusza czeka na swój występ, zadumana, zamyślona...


Chór mamrocze straszne strofy...


Ptaki, co zaraz spróbują rozdziobać dziedzica!


Palenie ostatnie, paliła się tam i kądziel i wódka!


Dusza ostatnia, której sięgnąć się nie da.


Chociaż się próbuje...


Dwóch byłych fotoreporterów "Nowości" w oknie. Czy to przypadek czy zrządzenie losu?

Takich metafizycznych spotkań było więcej, trochę pojednań, trochę litewskiej nalewki, trochę żartów i uścisków. Pięknie! Teraz Nieogar może sobie popracować. Wie, że wśród swoich nie zginie i że bez ludzi żyć się nie da. 

A chałupę trzeba ratować, żeby można było zrobić noc kupały :) I noc Valpurgi. I kolejne zaduszki.

5 komentarzy:

  1. Nieogar się nie smuci, bo jest wielki. Wysprzątał chałupę i przylegający do niej cmentarz, co fotograficznie zostało należycie udokumentowane. Jego zaduszna fotorelacja też jest super, więc ja, który wychowałem się na micie chaty rozśpiewanej, patrząc na nią pluję sobie w brodę, że do Włęcza nie dotarłem, bo mnie obowiązki do redakcyjnego stanowiska, czy też siedzenia raczej, przygwoździły...

    OdpowiedzUsuń
  2. A poprzedni lokatorzy też byli? Ci, co skup butelek urządzili sobie na strychu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia jakie są każdy widzi... ale te klimata!
    Jakość poszła w kąt i niech tam dobrze będzie jej: nie ona tu najważniejsza!
    Są wydarzenia po których kawałek rzeczywistości stanowczo zmienił się i wzbogacił o emocje.
    Na starość opowiada się o nich legendy.
    - Oto jest jedno z nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Obserwatorze, jak się Panu uda zrobić lepsze w chałupie przepełnionej ludźmi bez oświetlenia moim aparatem, to kupię Panu malucha. Fiata 126p znaczy.
    Pozdrowienia z Szwarcendorfu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od kiedy National Geographic dopuścił do swoich konkursów zdjęcia robione komórą, powiedzenie starych fotoreporterów "techniczna perfekcja nie jest najważniejsza" i na przykładzie tego zestawu zdjęć zyskuje na znaczeniu.
    - Są emocje są zdjęcia, a nawet fotografie.
    Nic tylko po raz kolejny gratulować!
    Co się ochoczo robi.

    OdpowiedzUsuń