piątek, 14 listopada 2014

Dlaczego nie zagłosuję na Zaleskiego? - refleksja po roku od wyborów samorządowych - Powinno być: Dlaczego nie zagłosuję na Joannę Scheuring-Wielgus?

Edit.
Tego posta pisałam rok temu. Od tego czasu wiele się wydarzyło. Na pewno przeżyłam rozczarowanie. Głębokie rozczarowanie tym, jak piękne ideały nie idą w parze z ludźmi, którzy je głoszą. Teraz nie ma już Czasu Mieszkańców, a liderka próbuje dostać się do sejmu. Korpusik dawnego ciała zwanego Czasem Mieszkańców bezrefleksyjnie wspiera ją w tych staraniach, a ja zostałam właściwie wyrzucona. Zostałam wykluczona za mówienie o tym, że to nie fair, że tak nie wolno, że to nie jest przyzwoite, że nie po drodze z neoliberałami, którzy chcą sprzedawać powietrze i widok z okna za kredyt we frankach. Rozczarowałam się głęboko i chyba dlatego polityka w żadnym wydaniu nie będzie miała ze mnie większego pożytku. Nauczyłam się, że działać skutecznie można bez Czasu Mieszkańców, może nawet skuteczniej z ludźmi, którzy nie patrzą na Toruń przez pryzmat prywatnych ambicji i celów. 

Nigdy więcej Joanny Scheuring-Wielgus nie wesprę, bo na niej rozczarowałam się najbardziej. Rozczarowałam się również względem siebie, bo nie chciałam widzieć tego, że Czas Mieszkańców (jak i liderka) jest słaby i ułomny. Mam swoje poglądy, którym daleko do lesseferyzmu Swetru. Bliżej mi do luddystów walczących o swoje miejsca pracy. Dlatego mogę zagłosować na Razem i to zrobię. Szkoda mi jednak straconej szansy. Szkoda mi siebie, bo byłam naiwna.
 




Postanowiłam zsumować sumę moich nerwów na postać Najmiłościwiej Nam Panującego Oby Żył Wiecznie Michała Zaleskiego. Może ktoś to przeczyta i weźmie sobie do serca nim nastanie cisza wyborcza.

1. Michał Zaleski kłamie. Po prostu bezczelnie kłamie. 


"Stan zadłużenia miasta nikomu niczym nie grozi. Chciałem o tym zapewnić zdecydowanie jasno i otwarcie. Żaden z mieszkańców nie odczuje i nie odczuwa faktu, że Toruń jest zadłużony."

20 października 2014 roku do szkoły, w której pracuję przyszło pismo z Wydziału Edukacji Urzędu Miasta cytujące zarządzenie Prezydenta Miasta Torunia z 8 października, które nie wiem skąd się tam znalazło, bo na stronie UM takowego nie opublikowano, o tym, że szkoły mają zacząć oszczędzać na ogrzewaniu. W zarządzeniu wskazano dokładnie, jak szkoły mają gospodarować ciepłem. Najczęściej wskazywane pozycje grzejnika wahały się między 0-3. Np. w pomieszczeniach gospodarczych (tj. tych, w których najczęściej przebywają pracownicy obsługi najlepiej w ogóle nie używać ogrzewania - całe szczęście, że w radiowęźle nie ma grzejnika ;)). 

Powiem tak - jeśli szkoły będą się tego trzymać, to te znajdujące się w starych murach, takich jak moje dawne liceum (XLO) będą skazane na wieczne zimno. Wszystko w ramach oszczędności.

Klasy 34 osobowe w szkołach, zimno, ciemność (oszczędności na energii elektrycznej już od roku), likwidacja placówek oświatowych, zabranie opieki psychologicznej dla dzieci z domu dziecka (sic!). To są skutki nadmiernego zadłużenia miasta, które odczuwam ja, a rodzice i uczniowie na co dzień. 

Pan Prezydent kłamie, jeśli twierdzi, że skutków długu się nie odczuwa.

2. Michał Zaleski nie rozumie czym są dotacje Unii Europejskiej i wciąga miasto w spiralę długów.

Unia Europejska stworzyła zasady dofinansowania inwestycji w sposób rozsądny i opierający się na zasadzie wspierania silniejszego, albo raczej partnerstwa. Dotacje miały otrzymywać dobre projekty oparte na rozsądnych budżetach z wkładem własnym wnioskującego. Założenie było proste - nie dajemy, szukamy takich, którzy już mają pieniądze, a brakuje im części - nawet większej. 

Samorządy jednak sprowadziły rzecz do absurdu. Zamiast pomyśleć skąd wziąć pieniądze na wkład własny, spieniężyć coś, podnieść podatki (no ale wtedy się nie wygra wyborów), sprowadzić inwestorów - zaczęły zaciągać kredyty. Kredyty trzeba spłacać z odsetkami - to wie każde dziecko, że kredyt to cudzy pieniądz i jeszcze w dodatku drogi. Co więcej, Unia Europejska przesyłała środki na realizację projektów z opóźnieniami - trzeba było zaciągać kolejne kredyty do czasu wpłynięcia środków. Wiem to z mojego wiejskiego podwórka jak wygląda, niestety - na inwestycje europejskie nie każdego jest stać. No ale wybory... Bez inwestycji się nie da.

Samorządy popełniły jeszcze jeden zasadniczy błąd. Zamiast badać potrzeby mieszkańców i rynek pracy- te realne, zaczęły działać zgodnie ze starą zasadą z PRLu - "Musimy wykorzystywać, żeby nam nie zarzucili, że nie wykorzystujemy". I tak oto w Czernikowie powstała aula i szkoła muzyczna (sic!) zamiast technikum lub zawodówki (ekonomicznej albo mechanicznej/budowlanej), a w Toruniu zbudowano halę widowiskowo-sportową- tu argument Zaleskiego powalający "Bo wszyscy mają, to wstyd, że my nie", a dokładnie "Bo Toruń był ostatnim miastem wojewódzkim, który nie miał" oraz buduje się kolejną halę na Jordankach - tuż obok teatru i Domu Artusa, i ja się pytam, czym my to zapełnimy?

Pan Prezydent mówi, że nie ma małżeństw, które mogłyby kupić sobie mieszkanie bez kredytu. Otóż się myli. Tylko to jest droga długa i bolesna i trzeba wykluczyć huczne wesele (lub ślub w ogóle), podróże, zachcianki, restauracje i oszczędzać. Mi zajęło to 5 lat, wspólnikowi większościowemu sporo więcej z małym etapem dożynania się kredytem. Bo kredyt oznacza zaciskanie pasa ale i strach. Wszechobecny strach o utratę stałego dochodu. Czy tego chcemy dla miasta?

Jest jeszcze jeden aspekt dotacji unijnych, o których się nie wspomina. One znacząco obniżają możliwości miasta - obciążają poprzez wzrost wydatków bieżących - m. in. utrzymywanie wybudowanych z inwestycji unijnych obiektów oraz spłatę zobowiązań. Słabnie potencjał miast "przeinwestowanych"... To wszystko nas czeka!

3. Michał Zaleski chce wspierać BPO. 


W Toruniu sprowadza się to do ściągania call center wszelkiej maści. Poniżej prosty powód, dla którego jest to złe - dogłębnie.

BPO ma zatrzymać młodych ludzi w mieście i dać im pracę. Tymczasem według badań wytrzymują oni pracę za biurkiem 3 lata i potem następuje wypalenie. Pracą wymarzoną jest dla nich praca rozwijająca, gdzie trzeba używać mózgu - nie tylko jadaczki. Dlatego ja sobie dryfuję - ale pod prąd. Już dzwoniłam po ludziach wciskając im ubezpieczenia - enough.

Drugą kwestią są warunki pracy w call center: praca niestabilna, na umowę-zlecenie-o-dzieło-podpiszemyjaksiępanisprawdzi. W biurach często nie ma nawet sprzątaczek, pracownicy wszystko robią sami, bez prawa do zwolnienia, urlopu, czegokolwiek. Czy to ma kogokolwiek zatrzymać w mieście? Znam dziewczynę, która po studiach historycznych (dobry j. francuski, po Erasmusie) w Toruniu wyjechała do Warszawy tam pracować na słuchawce. Dlaczego?

Tu przechodzimy do trzeciej kwestii, która pokazuje jak bardzo jest to chybiony pomysł, by wspierać BPO w Toruniu. Dlaczego ta dziewczyna wyjechała do Warszawy, skoro mogła pracować na słuchawce w Toruniu? Przecież jest tam drożej, a pieniądze te same. Bo, proszę państwa - Warszawa, Wrocław, Gdańsk brzmią dumnie. "Znalazłam pracę w Warszawie" brzmi pięknie. Poza tym prowincjonalny Toruń nie daje takiej oferty kulturalnej, różnorodności usług, możliwości skonsumowania dochodu co Warszawa. A już w ogóle zagranica. Berlin taki. Masz bilet miesięczny i jesteś panem miasta szerokiego na 100 km. Wszystkie darmowe eventy są Twoje, wsiadasz w s-bahna albo metro i bawisz się ile wlezie. 

A w Toruniu? Cinema City, parę nocnych klubów na starówce, kręgielni chyba nie ma już żadnej, basen drogi w hotelu albo daleko w Nieszawce (dlaczego tam nie jeżdżą autobusy MZK?). Niebo zamknęli, Cafe Draże nie żyje. Nic tylko się powiesić, albo iść na siłownię zewnętrzną albo orlika. Bossko.

4. Michał Zaleski nie rozumie kultury.  
Wszystko na ten temat napisał Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej. Link do artykułu chyba wystarczy za komentarz

Przykład:

Ten intelektualny dowcip oburzył grantodawców, czyli TAK. Stwierdzili, że będą musieli teraz cenzurować, tj. "bardziej sprawdzać" wnioskodawców. Bo jakże to tak, kultura dofinansowana przecież powinna się równać kultowi wodza. Otóż nie, artyści rządzą się swoimi prawami. Wśród nich chciałabym pozdrowić serdecznie panią Halinę, od której wynajmowałam mieszkanie i spuentowałam parę postów dalej. Zaskoczyła mnie jej wypowiedź w filmiku na plus.

5. Michał Zaleski nie rozumie na czym polega inwestowanie w mieście.

Inwestycja powinna się zwrócić. Czy ktoś się w mieście zastanawiał w jaki sposób "zwróci" się hala na Bema, albo średnicówka? Hałas, oślepiające światło, brak zieleni, koszty utrzymania, korki, wyburzona historyczna zabudowa. Koszty i koszty. No i jeszcze argument, że miasto to nie firma, nie ma w statutach zapisu, że ma się zwracać, że to wykracza poza zadania.

A co, gdybym powiedziała, że jest jedna rzecz, która należy w 100% do działań statutowych każdego samorządu i inwestycja w nią zwraca się czternastokrotnie?

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie w którym numerze "Charakterów" przeczytałam, że inwestycja w edukację dzieci zwraca się czternastokrotnie. Jest to biznes pewny na 100%. Każda złotówka przyniesie 14 nowych złotóweczek. Dziecko pójdzie do pracy, zarobi pieniądze, wyda pieniądze, pieniądze zarobią kolejne pieniądze. Dziecko pójdzie na studia, zostanie wynalazcą, wynalazek zarobi pieniądze, pieniądze zarobią kolejne pieniądze. Proste, prawda?

Więcej o tym:


Cytat z polskiego tłumaczenia dostępnego tutaj.

"Jeśli spojrzymy na dowód w postaci danych dotyczących tego, w jakim stopniu programy wczesnej edukacji wpływają na wyniki w nauce, zarobki i umiejętności osób, które otrzymały wczesną edukację w przedszkolu, a następnie, znając te efekty, sprawdzimy, ile z tych osób nie wyprowadzi się ze stanu i będzie tworzyć jego gospodarkę i przebadamy, w jakim stopniu umiejętności napędzają tworzenie miejsc pracy, stwierdzimy, bazując na tych 3 odrębnych badaniach, że na każdego dolara zainwestowanego w programy wczesnej edukacji średnie zarobki mieszkańców stanu wzrosną o 2 dolary i 78 centów na głowę, a więc niemal trzykrotnie. Zwróci się jeszcze więcej, nawet 16 do 1, gdy wliczymy wydatki na zwalczanie przestępczości i wydatki na osoby, które po otrzymaniu przedszkolnej edukacji opuszczą stan. Skupmy się jednak na tych 3 dolarach, bo to jest najistotniejsze dla stanowych ustawodawców i polityków, a to władze stanowe będą musiały zadziałać. Istnieje więc korzyść dla rozwoju gospodarczego, istotna dla stanowych ustawodawców."

Tymczasem Toruń  zajął 31 na 39 miejsc w rankingu miast powyżej 100 tys. w rankingu miejsc sprzyjających edukacji oraz 2101 (z 2469) w skali całego kraju. Właściwie to nie ma co komentować. To nie jest nawet połowa, to jest już szary koniec. Źródło: http://www.evidenceinstitute.pl/ 

Trzeba inwestować, ale nie głupio, przede wszystkim w wynalazki i wynalazców! W nauczanie problemowe, w eksperymentalne lekcje, w uczenie rozwiązywania problemów, w praktyczne rozwiązywanie zadań i problemów postawionych przez życie. Oni w przyszłości stworzą miejsca pracy - w przeciągu 12 lat mogło być to już prawie gotowe pokolenie inżynierów i techników, humanistów z żyłką przedsiębiorcy, rzetelnych naukowców lub profesjonalistów "od kładzenia płytek". Właśnie zaczynaliby zmieniać miasto...

6. Prezydent Michał Zaleski sprowadza "inwestorów". Złych inwestorów.


Cytat:
 
 "Przywieźli (inwestorzy z Japonii, przyp. Nieogar) jednak technikę.
To kolejny mit. W fabrykach zlokalizowanych w strefie nigdy niczego nie produkowano. Były one wielką montownią. Części przywożono i składano na naszym terenie. Na granicy rentowności firmy oscylowały od początku. Dużo płaciły za komponenty sprzętu, więc musiały obcinać koszty. Oczywiste jest, czyim odbyło się to kosztem."

"A jaki jest pana zdaniem jej potencjał?
Gdy wchodzili Japończycy mówiono o 9 tysiącach. Trudno to jednak oszacować. Musimy się na coś zdecydować. Albo dajemy ulgi polskim firmom, które mogą tam działać i wspomagamy w ten sposób zatrudnienie pracowników, albo rezygnujemy zupełnie z takiej formy wsparcia, żeby nie generować niesprawiedliwości. Od początku bowiem ten system nie był pro równościowy, o czym wielokrotnie mówiliśmy. Zredukowaliśmy na jakiś czas bezrobocie, ale nie za pieniądze zagranicznych koncernów, ale budżetowe. Pracownicy nie stali się konkurencyjni na rynku pracy i zasilili znów grono bezrobotnych albo z Polski wyjechali."

Tak się stało w Ostaszewie. Znów zamiast nauczyć czegoś ludzi z regionu, zrobiono z nich elementy taśm montażowych. Cóż z tego, że moja znajoma składała telewizory, jeśli dziś nie umie wymienić opornika na płytce drukowanej, a mówić tu o wymianie żarówki ledowej w kuchni. Prezydent Zaleski chce stawiać na przemysł, sprowadzać zagranicznych inwestorów, sprowadzać wielkie firmy, budować wielkie błyszczące obiekty, dawać ulgi.

A powinno być tak, że Miasto powinno wspierać MIESZKAŃCÓW. Nasze małe rodzinne i rodzime firmy i firemki, które rosnąc, będą wzbogacały potencjał ekonomiczny miasta. To one mają najciężej, ale to one też najczęściej dają fajną pracę, która rozwija. W małej firmie nie ma miejsca na specjalizację, nieraz jest się sekretarką, szoferem, sprzątaczką, księgową, "złotą rączką". Poznaje się więcej, więcej można się nauczyć od szefa, od starszych współpracowników. Oczywiście bywają krwiożerczy kapitaliści, nawet jest ich większość, ale ulgi i ułatwienia może przytępiłyby im zęby i pazury.

7. Prezydent pozostaje prezesem Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej i wspiera lobby deweloperskie.

Prezesem tylko urlopowanym będąc wspomógł budowę sąsiedzką PCK 31. Moim zdaniem nie obyło się bez nacisków na konserwatora, by zgodził się wyburzyć dom, który miał sporo wartościowych elementów, m. in. secesyjne śliczne drzwi. Wspiera Telewizję Białoruś (TVK) i Telewizja Białoruś wspiera Najmiłościwiej Nam Panującego. 

W mieście wyrażane są zgody na rozbieranie historycznych przedmieść krok po kroku, a deweloperzy podchodzą do rodzimych walczących o mur pruski i XIX-wieczną zabudowę i z bezczelnym błyskiem w oku mówią: "My was nie lubimy. Wy nam zawadzacie, ale my i tak te wszystkie rudery rozbierzemy". To jest autentyk!!!

Pozostaje wiadomym nielicznej grupie, że jest spora grupa nieruchomości znajdujących się w rękach włoskiego dewelopera, który właśnie swoim lokatorom, pomimo obietnic przeciwnych, podniósł czynsz o 500%. Baja, prawda? Jest podobno właścicielem słynnej "Arki Noego" z ul. Wiązowej (możliwa pomyłka, mam nadzieję, że to pomyłka, modlę się, żeby to była pomyłka).

Zdj. zajumane z "Muru Pruskiego w Toruniu"

To jest koniec historii pruskiego muru w Toruniu. Do końca następnej kadencji nie pozostanie już nic. A deweloperzy? Mogą wszystko.

8. Prezydent Zaleski, rządząc miastem zabytków, nienawidzi ich i nie rozumie.

Nie od wczoraj wiadomo, że Miejski Konserwator Zabytków to funkcja i urząd zupełnie poronione. Zależność między prezydentem a konserwatorem powoduje zbyt daleko idące kompromisy. Jedynowładca nie znosi sprzeciwu, a sprzeciwiających się wyrzuca na zbity pysk. Już jako prezes MSM wyburzył całe kwartały historycznej zabudowy Mokrego, a teraz kontynuuje dzieło zagłady budując niepotrzebne nikomu ronda wielkości boiska piłkarskiego, poszerzając drogi, sprzedając nieruchomości miejskie deweloperom. Właściwie wszystko na ten temat już napisałam wcześniej. 

Dodam jeszcze, że na liście obiektów wyburzonych w przeciągu ostatnich 2 lat oraz posiadających zgodę na rozbiórkę znajduje się już sporo ponad 50 obiektów. Wśród zmarłych znajduje się również "Zofijówka". Gromadzimy ją skrzętnie i piszemy. Piszemy, bo na starówce jesienią 2013 roku znajdowało się około 40 pustych kamienic, niektóre z nich nie miały już dachów, okien... W chwili obecnej jest ich więcej. Piszemy.

Podam tylko adres, na który wpłynie pismo:

ul. Koszykowa 55
Warszawa
00-659
Polska

Mówi Wam to coś?

Przynajmniej z tego zasłynie prezydent poza nowym mostem, że za jego kadencji wypiszą Stare Miasto z Listy Dziedzictwa UNESCO, niczym Herostrates przejdzie do historii.

Poniżej most, przez który Drezno utraciło swój wpis. 
Proszę oczekiwać, że toruńska galeria "winowajców" będzie miała kilkadziesiąt - nie jeden elementów.

9. Prezydenta Zaleskiego nie szanują jego urzędnicy.

Jestem dzieckiem wychowanym w urzędzie gminy. Zamiast kolorować kolorowanki przybijałam pieczątki do druków wpłaty podatku samochodowego (był taki!). Różne rzeczy widziałam, słyszałam. Znam wszystkie zjawiska urzędniczego życia, łącznie z piciem, jedzeniem, wychodzeniem w trakcie pracy, użeranie się z klientami, absurdalne kontrole. Jedno jest pewne - NIGDY ale to NIGDY nie usłyszałam tam od urzędnika słów pogardliwych o przełożonym. Pomimo różnicy zdań nie nadano mu obraźliwego przezwiska i nie padają tam kwieciste przecinki rodem z podwórka, gdy o nim/nich mowa (bo za mojego życia było ich więcej niż jeden, samorządowe kuriozum).

Jakiś czas temu byłam w MZD załatwiać pewną sprawę. Urzędniczka dyskutowała z jakimś mężczyzną i opowiadała, że "Łysy wprowadził poprawki na planie, a wszyscy: Tak jest, Panie Prezydencie. Ma Pan rację, Panie Prezydencie. I wszyscy są k... hepi, bo Łysy powiedział. I wszystko trzeba przeprojektować, ale ja k. tego nie zrobię."

Cytat jest niemalże dosłowny, bo nie do zapomnienia. Ja już pominę kwestie merytorycznego przygotowania geografa do projektowania dróg...


10. Przydałaby się jakaś 10. 

Dlaczego nie zagłosuję na Zaleskiego? Bo zagłosuję na Joannę Scheuring-Wielgus!
Bo ją lubię!
Bo wie co to kolor magenta!
Bo i już!
Bo jest kobietą!
Bo tak trzeba!
Bo czas na zmiany!
Bo jej dobrze z oczu patrzy!
Bo ja już ją widzę jako prezydenta! Po prostu stworzona do przewodzenia!
Bo jej życiorys dowodzi, że i po zrzucie na Hiroshimie urośnie piękne zielone zboże.
Bo jak mówi o tym, jak powinno wyglądać miasto, to ja aż się cieszę na samą myśl i nie mogę się doczekać!

Ja zagłosuję, a Wy?

wtorek, 4 listopada 2014

Czas Mieszkańców



Najlepsza piosenka wyborów samorządowych 2014. Czas na mieszkańców, dajcie temu miastu żyć! Tymczasem się pakuję do Berlina. Ot, chwilowe saksy.

Może jeszcze napiszę o czymś co mnie boli i denerwuje zanim pojadę. Wrócę na wybory!

czwartek, 30 października 2014

Instytut usuwania owłosienia

u kobiet, reklama:

"Gazeta Toruńska" 1905, R. 41 nr 122, s. 4.

A szukałam właścicieli Bydgoskiej 50/52 i tu takie coś...

niedziela, 19 października 2014

Oda do nicości...

Tydzień temu odbyliśmy kontrolny spacer, żeby ponadzorować proces wyburzania. W międzyczasie:
Z Kilińskiego 3 wyprowadził się właśnie ostatni lokator. Trochę nie rozumiem właściciela - niby chce odbudować, jakiś hotel tworzyć w pruskim murze, a nie był w stanie uratować tego budynku? Przykład ze Stromej 5, o którym pisał sąsiad z Piątej strony, pokazuje, że da się z chałupy do rozbiórki zrobić cacko za stosunkowo niewielkie pieniądze. Ostatni lokator potwornie się bał, że będzie z tego artykuł w "Nowościach" i że właściciel będzie miał wąty. Wprosiłam się zatem do środka tylko-aż ja. Stan budynku jest fatalny. Cegły do przemurowania, spoin miejscami absolutnie brak. Podwórko można oglądać przez dziury w ścianach.

Stroma 5 wyglądała podobnie, jeśli nie gorzej, gdy ją kupował obecny właściciel. Okna wybite, zasłonięte dyktami, w murze szpary, jak i tu. Ale dało się.  Zdjęcie zajumane ze strony Bydgoskiego Przedmieścia.
Jakby ktoś reflektował znajduje się tam również kawalerka na wynajem :)

A Kilińskiego 3, chociaż posiada resztki po tabliczce towarzystwa ubezpieczeniowego nie ma bezpiecznej przyszłości...


















Podgórna 9 zeszła również do gruntu. Zdjęć, niestety nie mam
Czarlińskiego 24 - do gruntu.









Ciao... Właścicielom kij w oko.




wtorek, 14 października 2014

Program wyborczy Michała Zaleskiego z 2010 i jego realizacja, a raczej jej brak....

Prezydent Michał Zaleski chwali się tym, że wprowadził program rewitalizacji na Starówce, tak jak zapowiadał w poprzedniej kampanii wyborczej. Nie wiem czy wiadomo Panu Prezydentowi, że nieładnie jest kłamać. Remontowanie ulic i kamienic nie oznacza rewitalizacji. Rewitalizacja to przywrócenie do życia, tymczasem na Starówce jesienią 2013 roku było prawie 40 pustych kamienic. W chwili obecnej wystarczy rzucić okiem na ulicę Chełmińską, gdzie połowa kamienic składa się z lokali usługowych na parterach i pustych pięter u góry. Niektóre, jak Chełmińska 9 straszą siatkami i odpadającym tynkiem. Na Starówce za to roi się od starych dobrze mi znanych meneli, których poznałam rozdając ulotki. Jest też wielu nowych, którzy za dnia potrafią wyrwać parapet piwniczny, by zanieść go do skupu złomu. Nie powstał program pracy z tymi ludźmi, wyciągania ich z dna społecznego. Nie słyszałam o streetworkerach, za to punkt, w którym osoby niemajętne mogły otrzymać pomoc w postaci żywności zmienia się obecnie w Muzeum Piernika. Już nawet dobrze mi znane „dzieci starówki”, które kradły od nas ulotki i rozdawały je dla zabawy, dorosły i uciekły z tego miejsca. Miasto za to sprzedaje. Sprzedało XIX-wieczny magazyn i zezwoliło deweloperowi na zabudowanie go koszmarnym apartamentowcem dla milionerów.
Rewitalizacja polega na czymś innym! Za granicą oddaje się mieszkania ludziom – za bezcen, po to by tworząc wspólnoty mogli sami zarządzać i prowadzić remonty. Miasto Toruń nie wierzy ludziom, dla ich dobra wysiedla ich do getta na Olsztyńskiej, gdzie spotyka ich brud, zniszczenia, a czasem i śmierć z rąk współosiedlonych.


Lepiej jest sprzedać prywatnemu przedsiębiorcy, który obieca góry- lofty, centra handlowe, boom ekonomiczny, ale jak nie raz pokazują toruńskie przykłady – przeinwestuje się, przeliczy i nie zrealizuje obietnic. Nie ma, na szczęście centrum handlowego koło rynku „na Nowickiego” jak mówi się w moich stronach, nie dzieje się nic w Starym Browarze, Tormięs odszedł w niepamięć. Gruzy wielkich inwestycji powinny jednak czegoś naszych włodarzy nauczyć. Nie nauczyły.
 Dalej chce się wielkopowierzchniowych, błyszczących, wielkich budynków, śni się o „szklanych domach”, podczas gdy dla większości mieszkańców marzeniem pozostaje mały domek z ogródkiem lub mieszkanie i działka za miastem.
W Łodzi, obskurnej, fabrykanckiej Łodzi dzieje się Mia100kamienic. Program zakłada nie tylko remonty, ale też zasiedlanie tych budynków ludźmi, którzy nie zniszczą budynków tak szybko. Najlepsi studenci, z wysoką średnią, aktywni, z pozytywną opinią rektora mogą wynająć mieszkanie jako stypendium za 10 zł za metr kwadratowy. To oznacza, że za 15 metrów pokoju zapłacą 150 zł + rachunki. Spróbujcie znaleźć taką ofertę w Toruniu, który podobno jest miastem tanim... Ktoś powie, że studenci to wykształciuchy, inny, że ciągle imprezują. Pokażcie jednak mi studenta z wysoką średnią, osiągnięciami naukowymi, aktywnego społecznie, który jeszcze ma czas na imprezy, po których wykręci kran w mieszkaniu, wyrwie kable ze ścian i sprzeda na skupie złomu. A deskami napali w piecu...


Miały powstać szkoły i przedszkola na Stawkach i Podgórzu. Postulat ten jest niezrealizowany. Stowarzyszenie Stawki niemal bezskutecznie apeluje o szkołę ponadgimnazjalną w tej części Torunia. Otóż, bęc zmiana, Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej zakłada liceum – wspomagana zresztą przez biznezmena, który swego czasu był kierowcą bonanzy. Dla niekumatych – bonanza.
Fot. Piąta strona świata.

Na Podgórzu tymczasem nie dzieje się nic z inicjatywy Urzędu Miasta, co mogłoby pomóc realnie mieszkańcom (poza nowym mostem, ale bez obaw – niedługo zamkną stary- będzie po staremu). Wystarczy prosty przykład – od pół roku czekam na jeden stojak rowerowy przy Idzikowskiego. Czekam i chyba sama taki postawię. Ojciec ma spawarkę, zrobi się. Chwilowo przykręcam rower do tablicy ogłoszeń Rady Okręgu. Zbudowano targowisko – super, tylko zamiast dać na otwarcie „wolniznę”, by zachęcić handlujących (co było szlachetnym starym prawem dzierżącego, by dać dzierżawcy czas na rozkręcenie biznesu), od razu próbuje się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Bo inwestycja zadaszona, zalana betonem. A wystarczyłoby trochę teren utwardzić, ogrodzić i dać kosze na śmieci. Wolny handel ma to do siebie, że jest wolny i nie lubi ograniczeń, za które w doadatku jeszcze musi płacić. Nic dziwnego, że targowisko świeci pustkami.

Przedstawię cytat z 2010 roku:
Przedstawiciele "Czasu Gospodarzy" chcą również walczyć z wykluczeniem społecznym oraz dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Aktywizacji tych środowisk ma służyć Zespół Usług Socjalnych. Projekt ten zakłada pomoc terapeutyczną oraz akcje integracyjne. W programie znalazły się również zmiany w mieszkalnictwie socjalnym. „Będą pozyskiwane mieszkania socjalne w różnych częściach miasta. To ma na celu rozproszenie środowisk patologicznych”.
Noclegownia przy Kościuszki nie istnieje. Żule palą co się da, kryją się po zakamarkach, żebrzą, rozpierzchli się po okolicy i pilnują narożników. Mamy getto na Olsztyńskiej, kolejne powstały na ul. Andersa. Jedyne, co pozytywnego widzę w nieruchomościach administrowanych przez ZGM, to powolny wykup mieszkań przez lokatorów i zawiązywanie się wspólnot, które dbają o swoje. Niestety, słynny przykład z Bartkiewiczówny pokazuje, że miasto takie pozytywne chęci ma w nosie. Przykład ten zresztą umożliwił nam poznanie prawdziwej twarzy Prezydenta. Prezydenta kłamczucha, który twierdził, że chce w cudzym de facto domu zorganizować dom dziecka. Nie widzę chęci ze strony Prezydenta, żeby z dziećmi gorszego Boga coś zrobić. Choćby – zadbać o nich na tyle, by chcieli głosować w ogóle, a jeśli już to na niego. Na zapytanie, czy na Bydgoskim Przedmieściu nie można by otworzyć jakiejś placówki kulturalnej dla dzieci, odpowiedział, że nie powstanie, nie ma szans, a dzieci z Bydgoskiego mają chodzić do Dworu Artusa i innych na Starówce. Uroczo niekonsekwentnie chciał zwinąć później Dom Harcerza. Pięknie, prawda? I tak Dom Harcerza zniknie. Jeśli Gospodarz tak postanowił, to tak będzie.
A wiecie, co to jest „Zespół Usług Socjalnych”? Słyszał ktoś? Otóż są to budynki dla bezdomnych i eksmitowanych rodzin. Pięknie, prawda? Nikt nie powie, że ZUS nie powstał, ale czy spełnia swoją funkcję?

Świetny pomysł, prawda?

Wiecie, czego za ostatniej kadencji w Toruniu przybyło najwięcej? Metrów wylanego asfaltu, betonu i osiedli zamkniętych. Wystarczy przejść się po Toruniu, żeby zobaczyć, jak biedniejsi są odpychani przez tych, co mogliby móc i mogliby chcieć. Grodzą się, tworzą place zabaw dla „swoich” dzieci, zabraniają wpuszczać tam „hałastrę” i „element” z ulicy.
Mieszkałam kiedyś w wielkim mieszkaniu przy ul. Chodkiewicza. Właścicielka, pani profesorowa na okres wynajmu zobowiązała nas, żebyśmy pilnowali, aby „element” z osiedla nie wchodził na teren budynku, gdzie znajdował się jedyny na ulicy placyk zabaw. Czuję wstręt do siebie, że to robiłam. Też bym była wściekła, gdyby ktoś kurczył „moją” przestrzeń. Dzieci z „pruskich murów” bawią sie w zakolu ul. Chodkiewicza i Podgórnej, bo nie jeżdżą tam samochody. Już niedługo. Miejska Pracownia Urbanistyczna wie lepiej, co dla mieszkańców najlepsze i zlikwiduje im za moment ten jedyny plac zabaw.

Kolejny cytat: "Czas gospodarzy zaproponuje wyłonienie w drodze konkursu jednego podmiotu spośród organizacji pozarządowych, który poza urzędowym gabinetem będzie skutecznie wspierał gminę Toruń, jak i działające na terenie miasta wszelkie organizacje trzeciego sektora i dbał o wspieranie i promowanie ich działań"
Powiecie, no przecież nie ma takiej organizacji. No i Bogu dzięki! Urzędnicy nie powinni „zarządzać” w żaden sposób trzecim sektorem. Był to jednak jakiś gest, że będzie lepiej. Że miasto przejrzy na oczy i zobaczy, że ma w mieście świetnych ludzi, od których powinno się uczyć i z nimi współpracować dla miasta, a właściwie dla mieszkańców. Otóż nie. Miasto współpracuje tylko z tymi NGO, z którymi lubi się prezydent, bo do nich należał, albo należy, albo chciałby należeć. Turystyka i sport, hej ho! Czym za to wsławił się prezydent we współpracy z NGO? Postanowił zniszczyć powstające stowarzyszenie „Toruń bez hałasu”, bo czołg rozbudowy, uznał, że kilku ludzi może zniszczyć świetlaną karierę prezydenta przez przyhamowanie powstania nowego mostu.

Niespełnionych obietnic prezydenta zapewne jest więcej. Ale nie martwcie się, nie znajdziecie ich tak łatwo. Czas Gospodarzy ma swojego stróża Anioła, który skutecznie usunął program Gospodarzy 2010 z odmętów Internetu. Bo jeszcze jakaś szalona głowa chciałaby wpaść w nurt rozliczeniowy....

niedziela, 5 października 2014

Mam dosć + info z ostatniej chwili

Edit. Informacja z ostatniej chwili. Do wyburzenia Kilińskiego 3. Jak MSM to kupi to będzie blok jak bunkier...


Wyświetl większą mapę

Do wyburzenia zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego z października 2012 idą:

Modernistyczna willa na rogu Głowackiego i Wiązowej, adres Wiązowa 3. Budynek zdrowy, konstrukcja silna i ładna. Ale źle urodzony, bo w dzielnicy zarządzanej przez MSM. MSM chce mieć lepszy dojazd do nowego budynku. Proszę.


Wyświetl większą mapę

Dwa budynki z pruskiego muru przy Głowackiego (jeden otynkowany). Widok niestety - taki jaki jest.

Wyświetl większą mapę

Po to, żeby MSM miał lepszy dojazd do. Po wschodniej stronie ul. Wiązowej znajduje się plac - nieużytek, który robi za tzw. "bida parking" (slang łódzki, w Toruniu jak najbardziej adekwatny).

Żeby udrożnić Chodkiewicza i żeby dzieci z okolicznych budynków już nie mogły bawić się bezpiecznie na ulicy, jak to powinno się odbywać, do wyburzenia.
Jedyne dwie osoby w radzie, którym plan się nie spodobał to niezawodny Maciej Cichowicz, który zapytał się o własność MSM przy ul. Wiązowej oraz Jarosław Beszczyński, który zapytał się o dwa domy na Chodkiewicza i rodziny, które je stracą.
Odpowiedziała Anna Stasiak, szefowa Miejskiej Pracowni Urbanistycznej - człowiek ponoć wykształcony. Oto co rzekła:
"(...)była już rozmowa z radnym M. Cichowiczem niedawno na ten temat. Przyznała, że gdyby dostała prośbą, żeby to sprawdzić do czasu sesji, to można by wszystko wyjaśnić, natomiast radny zadeklarował, że sam to sprawdzi. Teren przed blokami jest własnością MSM. Przyznała, że nie wie, kiedy został zbyty. To można sprawdzić.
Odpowiedziała radnemu J. Beszczyńskiemu, że to są 2 budynki mieszkalne, złej jakości technicznej, parterowe z czerwonej cegły. Z pewnością trzeba będzie zagwarantować mieszkania, ale to nie jest wiele osób."

Ignorancja, ślepota?


Wyświetl większą mapę

Do wyburzenia - Podgórna 9, która stoi wbrew przepisom. Bo przepisy zakładają, że budynki powinny stać 4 m od drogi. Problem w tym, że Zaleski nie rozumie, że przepisy są późniejsze niż ten budynek. Właściciel chciał go odbudować, uratować. Bezduszne władze rzekły, że stojąc zagraża bezpieczeństwu. Tu ma być szeroka droga i rondo... Willę Gruneberga w Szczecinie być może uda się uratować. NSA orzekł, że wywłaszczenie pod drogę naruszyło wszelkie przepisy i europejską konwencję praw człowieka. Ale to jest Szczecin, a nie zapadły Toruń, gdzie prawie nikomu się nie chce, a wszyscy boją się prezydenta.
Właściciel Podgórnej 9 heroicznie odwołał się do serc, sumień, prawa, konwencji, konstytucji i oprotestował plan zagospodarowania. Załodze MPU nie drgnął jeden mięsień i odmówiono mu prawa do chronienia zabytku, do posiadania własnego domu i do jego odbudowy. Bo nie i już. A jak Wy byście się czuli, gdyby ktoś Wam powiedział, że wasz dom już nie jest wasz? Bo jego część stoi pod planowaną drogą. Nie możecie go remontować, bo jego część jest drogą. Woda niech wam się leje na łby, bo mieszkacie w mieście, gdzie rządzi czołg, a czołgi muszą gdzieś jeździć. Drogi są potrzebne.



A co z Podgórną 5? Ona już szerokiej drodze nie będzie zawadzała? Oczywiście, że zawadza! Na istniejącym i obowiązującym planie zagospodarowania tego budynku nie ma. Jest pod drogą.



Wyświetl większą mapę




Czy zdążymy się z nim pożegnać? Zaleski pilnował w krzakach, czy się dobrze Podgórna 9 usuwa z historii razem z szefem MZD. Ten dom też się przez przypadek spali? Zacznie się od eksmisji, potem wejdą poławiacze drewna i złomu, następnie przypadkowe samospalenie poprzez zwarcie w instalacji w budynku z odciętym prądem.

W okolicach Szosy Chełmińskiej 46-44 wyburzono dom. Na moje oko był to pruski otynkowany mur. Została dziura. Nie mam zdjęcia tylko krzywy widok ze Street View. Niedługo cały Toruń będę zwiedzać w taki sposób. Pooglądam sobie domy, których nie ma, dopóki ktoś nie zaktualizuje map...


Moim marzeniem jest, żeby nowe władze Torunia zatrzymały wszystkie decyzje o rozbiórkach i wstrzymały postępowanie wszystkich wnioskujących do ponownego rozpatrzenia. Marzę o tym, żeby mieszkańcy wiedzieli o każdym wniosku o zgodę na rozbiórkę zabytkowego obiektu i o każdej budowie w ich sąsiedztwie. O każdym planie, każdym drzewie, które jest zagrożone. Mam nadzieję, że Czas Mieszkańców to zrobi. Nie chcę już oglądać w tym parszywym mieście ani jednej rozbiórki i ani jednego pożaru.

A na koniec, najlepsze. W takiej rozdzielczości mapa do planu jest dostępna dla laików takich, jak ja. 15 dpi maksymalnie. To jest 100% rozdzielczości. W oryginale w pionie, żeby było "łatwiej" nam czytać. Budynki zamalowane na brunatno to te o wartościach historycznych (sprzed 1945 mówiąc w skrócie). Niestety, wielu budynków szachulcowych nie ujęto, ponieważ jest to "zabudowa tymczasowa". Sami poinformowaliśmy konserwatora, że ma pod opieką dwa budynki na Kilińskiego, które widzimy z okien. Na planie ich nie było, więc oficjalnie ochrona się nie należy. Kraj absurdów. Budynki nikną.



środa, 3 września 2014

Do wyburzenia. Pruski mur z Podgórnej 16-14? Czego oczy nie widzą....

Stare domy z pruskiego muru, albo i zwykłe, murowane z cegły, znikają z krajobrazu Torunia w piorunującym tempie. Próbowałam swego czasu zainteresować tą sprawa nasz polski komitet ICOMOS, ale zabrakło mi sił, żeby opisać wszystko, co dzieje się w tym szalonym mieście. Wiadomo już, że do końca roku pod młot poleci Grunwaldzka 1, Szosa Chełmińska 69 i 76. Zgodę na rozbiórkę wydano na Winnicę 10a (nieruchomość na sprzedaż, właśnie wystawiona przez miasto), formalnie nie istnieje modernistyczna willa na rogu Wiązowej i Bartosza Głowackiego (z powodu jakiejś reorganizacji skrzyżowania, co do której nie jestem w stanie się zorientować), zgodę na rozbiórkę ma Czarlińskiego 24, oprócz tego Podgórna 28. To są wszystko budynki, które widać, ponieważ stoją przy ulicach. Oficyn lub domów, które nie stoją przy głównych ulicach miasta, a zniknęły po cichu nie jesteśmy w stanie zliczyć. Tuż przy Zaułku Dworcowym stały podobno domy z dwuspadowymi dachami, dziś po nich nie ma nawet cegieł, poleciały pod budowę ulicy. Nikt tego nie zauważył. Równie po cichu zniknął budynek przy PCK 31.
Wyglądał kiedyś tak:


Zdjęcie zajumałam z: Bloga Mur Pruski w Toruniu


A to już widok ze Street View. Wyglądać zaś ma tak:


Zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru 25% powierzchni działki ma zapewnić swobodną wegetację roślinom. W tym przypadku zabetonowana jest cała powierzchnia działki z powodu budowy garażu podziemnego. Żeby było śmieszniej całość nawiązuje do "naszej" kamienicy, którą wizualizacja zupełnie pomija, bo brzydka. Na ulicy nie ma już wcale światła przez ten budynek, nie mogę się doczekać co będzie dalej. Proszę zwrócić uwagę, że Młodzieżowa Spółdzielnia Mieszkaniowa ma zamiar wyciąć również stojące w tym miejscu lipy, tworzące szpaler i posadzić nowe. Zupełnym przypadkiem się nie przyjmą. Tak, jak 90% dotychczasowych nowych nasadzeń w tym szalonym mieście...

Ale MSM prawa w tym mieście przestrzegać nie musi. Urbański, Grabowscy, Budlex i inni również. Zupełnym przypadkiem plan zagospodarowania dla tego obszaru jest z końca 2012 roku, a budynek zniknął w początkach 2013... Ręka rękę myje, ludzie, ulice, drzewa i domy cierpią, idioci mieszkania kupują. Poznałam młode małżeństwo, które kupiło niepowstałe jeszcze mieszkanie w tym gmaszysku. Nadzieja w oczach na potwierdzenie, że będzie im się tam dobrze mieszkało i dobrze zrobili kupili, nie pozwoliła mi powiedzieć im prawdy w twarz, że ich malutkie dziecko nie będzie miało tu placu zabaw, trawnika, oni nie będą mieli ławeczki i żadne drzewo nie spojrzy im w okna, BO NA TEJ DZIAŁCE NIE MA JUŻ ZIEMI. Jest BETON. Będą się smażyć za oknami zasłoniętymi szczelnie roletami i zaglądać do kuchni sąsiadom. Nie będą mieli gdzie pójść na spacer, bo wszędzie się burzy i buduje. Naprzeciwko (PCK 30) niedługo zacznie się burzenie i budowa. Będą dźwigi, tiry i kurwienie robotników. Potem będą samochody i spaliny, bo przecież każdy nowy toruniak, choćby nosa poza granicę miasta nie wyglądał, musi mieć samochód i 1,2 miejsca parkingowego na mieszkanie. Starzy mieszkańcy vel stare budownictwo ten współczynnik mają 0,9 na mieszkanie. Skąd ta dyskryminacja?

Tymczasem giną kolejne domy. Niektóre tak cichutko, że nikt by nie zgadł. Bo najpierw zasłoniły je gmaszyska. Dlatego warto wchodzić nieproszonym na wszystkie podwórka. Wściubiać nos na klatki schodowe i liczyć kolorowe szybki w oknach. Za moment już ich nie będzie. Bo stare drzwi i okna są passe. Piszę to poranionymi od usuwania starego kitu z drewnianych okien paluchami. I dodam, że dawno nie czułam się lepiej!

Warto czasem wejść do Narnii:

Bo za bramą do nowoczesnego szajsu (bramą zbyt wąską i niską dla wielu dostawczaków), znajduje się wyrzut sumienia do rozbiórki.


Zaskoczenie, prawda? Ilu czytelników mieszkających w okolicy wiedziało o jego istnieniu? Jak na wojnie, otoczyć przeciwnika i zniszczyć. Tak to się robi w Toruniu. Gorzej niż rosyjskie wojsko.


Jeszcze jedno mieszkanie jest zaludnione. Szczeka pies, radio na pełen regulator - inaczej się nie da odstraszyć bezdomnych i złomiarzy lub bezdomnych złomiarzy.


 Połowy drzwi wejściowych brak.



Rozumiem, że suburbanizacja jest paskudna. Wiem, że Toruń ma jeden z najwyższych współczynników i rozlewa się niczym rak. Wiem, że zabudowę w miastach powinno się zagęszczać, żeby miasta się nie wyludniały. Ale będą! Będą, jeśli deweloperzy i miasto będą budowali nie dla ludzi, tylko dla zysku. Jak najwięcej, na jak najmniejszej powierzchni. Bez dróg, drzew, szkół, chodników. Szybko i byle żeby aby dalej. Mamy spółdzielnie mieszkaniowe, które przestały działać dla ludzi! Zysk i polityka spowodowały, że nie budują już domów spotkań, pawilonów handlowo-usługowych, placów zabaw, nie organizują nowej zieleni. Po co, mamy polbruk. Zamiast mózgów i serc.

Na koniec mapa grzybków podmiejskich. Jedyne "nierozlewające się" miasta według Kartografii Ekstremalnej to Łódź i GOP.

I to wszystko w Toruniu zawdzięczamy Michałowi Zaleskiemu. Dlatego będę głosowała na Czas Mieszkańców i zachęcam do tego innych. W sytuacji, w której partie polityczne rozegrały wybory za plecami wyborców, to jedyna możliwość wykazania oporu. Bierność wyborcza nie jest tu rozwiązaniem.