"Łatwiej jest ranę opatrzyć solą, niż sens cierpienia dotknąć
Cóż nam z kochania, jeśli jest próżne?
Żołnierza z ołowiu też serce boli
Dajmy mu miłość a nie jałmużnę
Kolęda dobrych ludzi woli..."
Pozbyłam się "Kapcia w potworach". Była PACZKA. Dużo było łez uścisków, niedowierzania. Nieśmiała i strachliwa Julcia śmiała się do rozpuku na nowym łóżeczku i dała się łaskotać zupełnie obcej osobie, Kamil po raz pierwszy chyba się uśmiechnął, światło zaświeciło się w dziecięcym pokoju. Mateusz ezoteryk popłakał się z wrażenia. Damian wyszedł w końcu ze swojego kąta i brylował w towarzystwie.
Mama... taka bratnia dusza, też płakała i ściskała i nie wierzyła.
I Przemek był i łóżko skręcał i przywiózł chociaż na lodzie jeździ się bokiem, i brat był i skręcał i prąd naprawił. I była cała grupa młodych ludzi, którzy skrzyknęli się w pracy i zrobili najlepszą paczkę świata. Taką Szlachetną Paczkę.
I ja też byłam i płakałam, a co.