środa, 29 sierpnia 2012

Chętni do pracy poszukiwani. Cmentarz na Słońsku czeka

Już w ten weekend 1 i 2 września, zamiast płakać nad zakończonymi wakacjami wracamy do ciężkiej pracy na Słońsku. W chwili obecnej, choć termin wydaje się perfekcyjny cierpimy na ogromny niedobór wolontariuszy. Wygląda na to, że będziemy pracowali w pięcioosobowej grupie, co oznacza, że w 2 dni każde z nas powinno postawić i skleić 10 nagrobków. Ta śmiertelna statystyka zniechęca i przygniata, dlatego apeluję o pomoc.

Czeka nas mocno samotne dziabu dziabu bez widoku na sukces :(




Oferujemy:
-nocleg
-wyżywienie
-sprzęt do pracy (w stanie znacznego zużycia, ale się nada jeszcze na ten raz)
-zaświadczenie o wolontariacie

Co czeka:
-dużo ciężkiej pracy
-jeszcze więcej śmiechu
-pyszne jedzenie
-dansing wieczorem i poszukiwanie Maxi Kaza po Ciechocinku
-wieczorne wędrówki szlakiem opuszczonych drewnianych domostw i pensjonatów

Pomocy!

Żeby do nas dołączyć wystarczy zameldować się tu, napisać na projekttaktrzeba@wp.pl lub po prostu stawić się na cmentarzu o 9.00 w sobotę.









poniedziałek, 27 sierpnia 2012

CiAchocinek

Ale tylko jeden raz...
Nie jest ze mnie żaden Maxi Kaz, bo do Ciechocinka wracam już za tydzień.
Co za miasteczko!
Co za oryginalne podejście do komunikacji!
Gdy pierwszy raz podjechaliśmy na cmentarz w Słońsku, kolega stwierdził, że przecież wrócę bez mapy, bo drogę znam. Mylił się, bowiem większość ulic w mieście dansingów i solanek jest JEDNOKIERUNKOWA. Porzućcie nadzieje, Wy,którzy tam wjeżdżacie. A najlepiej z nadzieją i samochód gdzieś na rogatkach ;)
Uderzająca niechęć małomiasteczkowej Polski do drewnianej zabudowy jest widoczna i tutaj. Zdenerwowanie w Ciachocinku wywołują również starsze budynki - niekoniecznie drewniane. Miasteczko zarabia na najczęściej już niemłodych kuracjuszach, ale nie nauczyło to nikogo miłości do tego, co starsze niż pierwsza seria VW Golfa.

Stare hotele i pensjonaty w Ciechocinku palą się za to jak ostatnio magazyny w Wólce Kosowskiej. Palący problem miasta, do którego rozwiązania nikt się nie pali. Szkoda, bo podobno w drewnianych domach lepiej się śpi i szybciej zdrowieje. Proszę o uwagi co do obecnej szerokości bloga i wyświetlania zdjęć - nadal tasiemcowo, ale trochę inaczej.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Sierpc, czyli "siding i stare budy"

Sierpc jest tak uroczo zacofanym miasteczkiem, że - o zgrozo! - zostało tam kilka uliczek z drewnianą zabudową. Skandal! Te stare budy są paskudne, jak ktoś może w nich mieszkać? Chociaż tyle, że satelitę można podłączyć, bo tak to ani polbruku się nie opłaca, ani elewacji takiej różowej albo żółtej się nie da. No to może chociaż "sajding"? O tak, jak są "osajdingowane" to chociaż porządnie wygląda. A te ruskie budy, co za wstyd, jeszcze stojo w centrum. Ludzie to majo pomysły, żeby muzeum zrobić. Miasto by lepi nam polbrukiem zrobiło jaki plac. Jak zrobio plac to mogo i muzejum.
A wogle to co sie gapi!? To je moja ulica, nie będzie mi tu jaka siksa zdjęciów robiła! Wynocha mie stąd! Pacz, jeszcze udaje że nie słyszy! To je moje MIASTO I MOJA ULICA! A co tu je do oglądania? Zdjęcia robić mi będzie! Pacz jo! Będu mie tu robić jakie niemieckie cmentarze, a wyp... mie to stund. To nie ma polskich spraw do załatwienia? By postawili pomnik Polakom. No jak za co? No my Niemców pokonali we wojne! Nom się należo!
Kasztelan? Kiedyś to było piwo, a tera to Panie, zdzierstwo, wyzysk i zagraniczny kapitał! Szwagier w browarze robi to szok, ale jak chcecie to załatwi, zrobimy grilla, ja zapraszam ;) Ja nauczycielskie kolegium kończyłem, ja wiem, czytam Fukujamę, taki historyk...


Uff...

Piękne miasteczko, ale dobrzyńska mentalność w połączeniu z mazowieckim "majo, ido, robio" grajo na nerwach ;) Trochę po naszemu, trochę nie po naszemu, ale wracam i wracać będę. Bo rodzina, bo skansen jeszcze i trzeba kwiatki posadzić na cmentarzu, lapidarium skończyć. Same bezokoliczniki.

W Czernikowie nie ma co zwiedzać - kościół, plebania, cmentarz, cztery czy pięć drewnianych chałup i koniec. W Sierpcu są co najmniej 4 kościoły, jeden ciekawszy od drugiego, piękny ratusz, drewniane domy, pogańskie znaki na farze, skansen nieco dalej, zabytkowa szkoła, dom rzemiosła, jest i rzeczka kiedyś spławna, malownicze wzgórza i widoki, cmentarz co był 3 wyznań i ma 3 bramy, dobre piwo Kasztelan. Ale sierpczanie tego nie widzą, a szkoda. "Panie, a co tu zwiedzać?" "Byśta posiedzieli i pojedli, a nie spacerów się zachciwa". "Dziecko, gdzieś Ty się przeprowadziła?- tak mi mówiła ciotka, w Sierpcu to same Żydy i nic nie ma". To, że "nic nie ma" i są "stare budy" powoduje, że właśnie Sierpc często korzysta na wizytach ekip filmowych. Raz jeden grał Ciechanów - napisu z dworca PKP dość długo nie zdjęto i w efekcie niejeden przyśnięty nad piwkiem w szynobusie budził się przecierając oczy 0_O.

Fajnie, prawda?

Sierpc jest piękny i godny odwiedzenia ze wszech miar! Choćby po to, żeby poznać prawdziwy urok Kongresówki i przetrzeć oczy ze zdziwienia, że Sierpienica była kiedyś spławna :)

Próbuję przetestować różne sposoby wyświetlania zdjęć, jakie daje Google. Spodoba, się to tak to pozostanie - jeśli nie to będę próbować, dopóki nie wymyślę sposobu na tasiemce ;)


To zapraszam na spacerek:




niedziela, 19 sierpnia 2012

No to Pa. Słęk. (rozwojowy tasiemiec)

Niespodziewajka! I'm alive!
Wszem i wobec ogłaszam, że żyję. Nic się nie dzieje, to tylko tzw. "wakacje". Cały lipiec spędziłam nad cudownymi papierzyskami, z których będę wydobywać ciekawostki na blogu zimą zapewne. Odwiedziłam (w kolejności odwrotnie chronologicznej): Pasłęk, Malbork, Sierpc i Białasy (czterokrotnie w ciągu miesiąca), Chodzież, Włęcz *_*, Warszawę(dwukrotnie), Gdańsk, Malbork, (Ciacho)cinek.Pewnie było coś jeszcze po trasie, ale zapomniałam. Moi rodzice jeszcze pamiętają jak wyglądam, bo zawitałam do domu na żniwa i grilla. Przy okazji byłam gapiem przy pożarze (niezwiązanym z grillem). Paliła się bela słomy, którą ktoś podpalił i sturlał do głębokiego rowu, prosto pod koła pociągu... Inteligencja na wsi, tadam. Dobrze, że wagony były puste i przewoziły zboże, a nie wracały z Petrochemii, bo by było bombowo.

A dlaczemu do Pasłęka? Z dwóch powodów. Do Pasłęka nie da się dojechać z Torunia bez przesiadek, za to z Malborka i owszem ;) Po drugie uznałam to za dobry dowcip, gdyż sąsiad z Piątej Strony Świata zapewne rozeźlił się na wieść, gdyż sam wówczas dreptał po Kaszczorku. Gdzie Rzym gdzie Krym, a tu Pasłęk. Żona uznała to za dobry pomysł, bo o słyszała wiele o pasłęckich organach i samym miasteczku. Bladym świtem rozpoczęłyśmy zatem naszą wędrówkę z pięknie odnowionego malborskiego dworca.

Pierwsze na co zwróciłyśmy obydwie uwagę to specyficzne położenie dworca w Pasłęku i mijane wcześniej... pole golfowe.
"- Pola golfowe? A jaka jest tego "golfa" wydajność z hektara?
- Dwa golfy trójki miesięcznie"
;)






A oto i słynny monument, wokół którego szalała burza. Miał upamiętniać niemieckie ofiary II wojny bodajże, a upamiętnia cmentarz. Praktycznie nie do odczytania z poziomu ulicy. Złota farba schodzi płatami, chociaż płyta ma roczek. Powiedziałabym, że to upamiętnienie jest w bardzo "malborskim" stylu.



W miastach, w których próbuje się na siłę zszywać historię, można spotkać ogrodzenia takie, jak to. Recykling - powie ktoś. Ja powiem - nie stać Cię na swój płot, to nie kradnij. W Pasłęku są dwa takie - jedno otacza kościół św. Jerzego, drugie przy św. Józefie. Ludzie okradający zmarłych zwani są powszechnie hienami cmentarnymi... Dlaczego na księży różnych wyznań mało kto ma odwagę tak powiedzieć?





Chyba jedyny oryginalny fragment ogrodzenia kościoła. Śliczny!


Kuriozum


Kuriozum spod budki z piwem. Idea okrągłego stołu wiecznie żywa!


Troszkę jak w Warszawie na Długiej. Tu pałac, tam starówka, a tu blok z kosmosu.




Zimmer frei. A poniżej drobny maczkiem "Wir sprechen Deutsch".


Ile miast w Polsce ma mury miejskie obiegające starówkę w całości? A ile w takim stanie... W niektórych miejscach, prześlicznych i malowniczych, wystarczyłoby puknąć cegłówkę palcem by przebić mur na wylot (i samemu zginąć zasypanym).


Puknij cegłówkę. A potem się w główkę ;)


Koronkowe organy i ślad po emporach.


Ciiiii...


Płyta nagrobna (miały być dwie, ale nie mogłam drugiej zlokalizować). Lekko jeszcze brudna po remoncie posadzki. Piękna, prawda? Mężczyzna ma co prawda lekko odstające uszy, ale to nic nie szkodzi.


Reper.


Jak zrozumiałyśmy to są oryginalne XV-wieczne okucia. Specjalista specjalnie na zdjęciu.



Co za widok...


W ramach remontu murów pogłębiono nawet rynsztok i ułożono przy gankach ładne granitowe płyty. Nie wyobrażam sobie podjeżdżania czy podchodzenia tą drogą podczas zimy, czy choćby ulewnego deszczu.



Szybko! Róbmy chociaż zdjęcia, za moment się zawalę i już mnie nie będzie...



Powoli znikam. Z poważaniem. Staroć.



Taki cytat z Piątej strony:
"Atlantyda Północy najpierw zaczęła się przede mną wyłaniać z ziemi. W tym mieście niemal wszystkie płyty kanałowe są poniemieckie. Patrząc nieco wyżej, w oczy wpadały niemieckie napisy, głównie te ze skrzynek na listy. Do tego jeszcze trzeba dodać kilka schodów, które nagle kończyły się gdzieś w krzakach i były jedyną pozostałością domów, do których kiedyś prowadziły. (...)Po takich traumatycznych przejściach w dzieciństwie do dziś odruchowo spoglądam na płyty kanalizacyjne, poluję na stare zatarte napisy na popękanych tynkach i szukam odpowiedzi. Różnych. "


Rodzina Kutschkow do Pasłęka przybyła z Braniewa. Zajmowali się handlem, a w Braniewie jeden z członków rodziny o imieniu Hugo handlował tam galanterią skórzaną, guzikami i artykułami metalowymi. Mężczyźni z tej rodziny bywali również radnymi w Braniewie.



Prześliczny aniołek! Chyba miejscowi zlitowali się nad nim i sąsiednim ze względu na jego urodę. Nie jest to biskwit, raczej dość dziwna zaprawa z efektem wysokiego połysku. I te złote literki, ach te złote literki... Po Białasach zwątpiłam w dobry gust minionych epok. Szlachetna patyna...



Drzwi do wieży ciśnień mają kołatkę! I ona kołacze! Przez okno można zobaczyć kręcone żeliwne schodki i to, że ktoś najwyraźniej wieżę sprząta i - maluje. Świeża biel na ścianach - rzecz wyjątkowa. Wieża ciśnień na Podgórzu nie ma się tak dobrze. Wewnątrz ktoś sobie ogniska urządza.



Większość zdjęć wyszła mi krzywa, jak np. to powyżej. Może ręce mi się trzęsły od urody tego miasteczka?



Malowniczo, nie da się ukryć. Kawałek dalej ktoś wywalił skórzaną białą kanapę i telewizor z gatunku droższych. Musi, że ktoś bogatszy, bo - niestety - starówka sprawia strasznie biedne wrażenie.



Był dom i zostało tylko okno.



Pasłęcka starówka znajduje się na malowniczym wzniesieniu. Widoki piękne, pewnie ładniejsze wiosną, gdy liście na drzewach są mniejsze lub jeszcze ich nie ma.




Zgubiłyśmy drogę na cmentarz żydowski... Ale za to zobaczyłyśmy wylot tunelu. W rzeczywistości jest monumentalny, tylko na zdjęciu wyszedł jakiś taki niewyrośnięty. Z powodzeniem można by tu kręcić jakąś scenę z Batmana.



Dno kanału posiada jeszcze resztki wylewki. Ładnie to wygląda, pola okoliczne również. Szalenie romantyczne miejsce, ale niestety, dość nieładnie tam pachnie.



Szczęśliwie udało nam się dostać na cmentarz żydowski - po licznych konsultacjach i zapytaniach adresowanych do okolicznych żulików. Jeden z nich pomylił park miejski, czyli były cmentarz ewangelicki z cmentarzem żydowskim, drugi - bardziej pijany stwierdził "tam jest ścieżka". Ścieżka była, ale zarosła pokrzywami wyższymi ode mnie.
Gdyby jednak ktoś poszukiwał owego cmentarza - jest prostsza droga. Należy iść ulicą Wojska Polskiego, następnie skręcić w prawo w ulicę Geodetów, do końca, furtką, "schodkami" na moment na ścieżkę, potem w drugą furtkę i już. Kierować się można smrodem bijącym z tych okolic... Ludzie i zwierzęta upodobali sobie okoliczne krzaki najwyraźniej, albo cmentarz sąsiaduje z oczyszczalnią.

Takim sposobem skończyło się nasze zwiedzanie Pasłęka. Polecam, bo warto! :)