środa, 22 lutego 2012

Mordo Ty moja!

Łódź jest pięknym miastem, w którego otoczeniu jest kobiecie niezwykle do twarzy. W słoneczny dzień nie ma nic piękniejszego niż wybrać się z żoną na spacer. Może być piesek zamiast żony, ale z pieskiem nie da się pobawić w szukanie maszkaronów. Bo idąc przez Łódź spacerkiem wśród twarzowych kamienic, które ledwie muskamy wzrokiem, jesteśmy obserwowani przez przedziwne fizjonomie.

Twarze brodate, czasem sprawiające wrażenie trochę zamyślonych, troszkę zagniewanych.

Ot, czasem mignie nam jedna czy druga, gdzieś wysoko. Czasami bywa boleściwa lub bolejąca:

Czasami radosna, nadal brodata, ale za to z zielskiem wyrastającym z uszu.


Jednak czasami można odnieść wrażenie, że jest się obserwowanym!


Nieproszonym!



Nędznym!


Wyganianym z krzykiem!



Albo... nabitym w butelkę przez wesołego diabła, który spacerowiczom miesza w głowach :)


A twarze się z nas śmieją. Z ludzików malutkich, szurających po trotuarach i zbyt często wpatrzonych we własne buty, zupełnie z daleka od nieba.


A woda sobie robi ciur ciur ciur...

wtorek, 21 lutego 2012

Zagadka kamieniczna nr 2 - co Toruń a co Łódź? (NAGRODY!)

Postanowiłam ustanowić jakąś nagrodę dla zwycięzcy. Postanowiłam, że będzie to coś, czego wygrany się nie spodziewa, a pewnie sam by sobie tego nigdy nie zakupił bądź załatwił. Innymi słowy - nagroda będzie dostosowana indywidualnie. Nie ogłaszam rankingu po 1 części, by nie zdradzać prawidłowych odpowiedzi. Jak na razie nikt nie zgadł 100%. Nawet rodowita łodzianka po studiach w Toruniu ;)

Część zdjęć pożyczona od Marty za jej zgodą (dziękuję! :))

Oprócz zabawy zachęcam do zapoznania się z tekstem Czy w Łodzi można być szczęśliwym?

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

12.

13.

14.

niedziela, 19 lutego 2012

Zgaduj zgadula - co Toruń, a co (nie) Toruń

Proszę spróbować zgadnąć, które z poniższych zdjęć zostało wykonane w Toruniu, a które w Łodzi. Czasami ten świat może być zupełnie inny, niż się wydaje :) Jedno zdjęcie jest pożyczone (czyli nie moje).
1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

12.

13.


Zapraszam do zabawy i komentowania. Mam na podorędziu jeszcze jedną serię - tym razem bardziej kamieniczną i klatkowo-schodową.

Z pozdrowieniami dla Pana, który mnie wkleił na swojego prywatnego antygermanofilskiego redwatcha. Zawsze o tym marzyłam, dziękuję! ^_^

sobota, 18 lutego 2012

Wilhelmstadt... czy Przedmieście św. Katarzyny?

Briefe?


Czy listy?


A mi to egal i wsio rawno. Jak to było w piosence, niech chociaż puste koperty ;)
Już bez psikusów. Pamiętajcie, nie róbcie zdjęć pożyczonym aparatem. Nie wychodzą.

czwartek, 16 lutego 2012

No to po walentynkach - jak zrobić psikusa ?

Jak czytelnicy może zauważyli, po wejściu na bloga od razu uruchamiała się niezbyt miła dla ucha muzyczka. Tak, to ten zły utwór, na punkcie którego wszyscy oszaleli i równie prędko mieli go dosyć: Gotye i Kimbra - Somebody that I used to know. Postanowiłam się wszystkim spsocić na walentynki (święto patrona chorych na padaczkę i psychicznie chorych) i to udostępnić w sposób nie pozostawiający nikomu wyboru.
Tamten kawałek już usunęłam, niestety - teraz będzie straszył inny.

Jak zrobić taki muzyczny psikus?
Wersja możliwie najprostsza, bez kombinacji. Zostaje dość sporo niepotrzebnego kodu, ale nie chcę w głowach mieszać.

1. Należy odnaleźć na youtube filmik, który chce się wkleić.
np. http://www.youtube.com/watch?v=BW3gKKiTvjs

Będziemy stosować atrybut autoplay, aby muzyka porażała czytelnika od samego wejścia :)

link będzie wyglądał wówczas tak:
http://www.youtube.com/watch?v=BW3gKKiTvjs&autoplay=1

2. Następnie dodać taki atrybut do gotowego podanego poniżej kodu po znaczniku embed src. Atrybuty dodaje się po prostu przez and - &. Ten link poniżej posiada już ich kilka, ale wystarczy dokleić kolejny, to nie szkodzi.




3. Zmniejszyć szerokość i wysokość obiektu na 1X1 - całego obiektu i filmiku więc po znaczniku object i po znaczniku embed src




I już mamy psikus. Wyświetli się w postaci jednego malutkiego pikselika jak pod spodem:



UWAGA!
Proszę nie ustawiać szerokości i wysokości na 0 :) Po prostu nie będzie działało. Dwa - człek inteligentny zrobi sobie podgląd źródła strony, zlokalizuje filmik i zablokuje odtwarzanie (w Mozilli powinna się wyświetlić po ucelowaniu w pikselik zakładka "Zablokuj", po kliknięciu pojawi się okno wyboru - proszę pamiętać - nie blokować całego yt tylko ten konkretny filmik).

Pozdrawiam i zachęcam do robienia psikusów :) Bardzo lubię dowiadywać się, czego, kto słucha i poszerzać horyzonty, gdy moja playlista niczym Lewiatan zjada swój ogon.

Jeśli czyta tego posta jakiś informatyk, błagam o litość! :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

Psikus - szkoła w Jackowie i odnaleziony pastor.

Przepraszam czytelników najmocniej, ale nie mogłam się powstrzymać.
Konia z rzędem temu, kto wie jak to wyłączyć :)
A teraz do meritum.
Nieszczęsne Jackowo wraca do mnie jak bumerang. Tym razem coś miłego - tak dla odmiany. Okazuje się, że trafił nam się nieco zagubiony pastor. Wszystkie opracowania z zakresu historii kościołów ewangelickich nasz Freiekirche w Jackowie pomijają. Owszem, wzmianka jest - był, powstał, zabrał nam parafian, szkoła i cmentarz w Jackowie zostały opuszczone. Szkoda, bo w rachunku parafii ewangelickich w Osówce i Makowiskach gubi nam się jeden pastor. Historyjkę każdy powtarza do znudzenia: Wilhelm Alexander Tetzner 1847-1849, potem administrowana przez pastorów z Lipna, następnie na półwiecze Leo Tochtermann do 1902, potem znów pastor z Lipna, następnie dr Lucjan Lewandowski 1925-1939, lata wojny Eugen Hoffman w Makowiskach, Guido Missol w Osówce, po wojnie na moment znów Lewandowski.
Tymczasem...
Jakiś czas temu dostałam zdjęcia z uroczego Schweinfurtu. Oto ono:
Pogrzeb Marty Jahnke w Skrzypkowie lub Jackowie.
I drugie:
Konfirmacja w Skrzypkowie/Jackowie? 1937 rok.

Spojrzałam i zlękłam się. Historia powtarzana po wielokroć okazała się nie przystawać do migawek z tamtej rzeczywistości. Jakiś pastor, młody, nieopierzony, dziwny jakiś. Freikirche miało nie mieć pastorów (przynajmniej tak sobie to wyobrażałam), w końcu powstało jako wyraz protestu wobec oschłej i coraz bardziej sformalizowanej religii protestanckiej. Miało być gromadnie, mistycznie, prywatnie i w domach. A tu pastor! I co ja mam z tym fantem zrobić?

Okazuje się, że każda historyjka ma swój koniec i początek, a czasem drugie dno. Nieogarek zapomniał KTO pisał historię i PO CO. Freikirche nie było wcale tak wolne jak by się mogło wydawać. Posiadało swoje struktury w Łodzi, a tu po prostu powstała kolejna parafia. Evangelisch lutherische Freikirche (Wolny kościół ewangelicko-luterański) powstał 11 maja 1924 roku w Łodzi, założony przez pastora Malschner- Maliszewskiego, łączył się z synodem w Winsconsin, mało tego, do dziś istnieje w Niemczech. Młody pastor na zdjęciach to Armin Schlender (Szendel- we wspomnieniach sąsiadów), który po wojnie stał się prezesem tegoż kościoła :)

Ten wysoki z tyłu to on, w 1951 roku z rodziną Sikorskich w Borkhausen.


Nieoceniona Pani Elfriede Eichelkraut dotarła do informacji, że Freikirche w tych okolicach pojawił się za sprawą sprytnego rolnika Alexandra Gertza, który przekonał sąsiadów i radę owego kościoła, by dołączono Skrzypkowo-Jackowo jako parafię. Stało się to około 1930 roku. Nowa parafia "Dreieinigkeitsgemeinde Skrzypkowo-Jackowo", czyli parafia Trójcy Świętej musiała początkowo zajmować się sprawami zupełnie prozaicznymi. Nowa szkoła-kaplica (drewniano-murowana) w Jackowie stanowiła majątek Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, więc faktycznie początkowo parafianie spotykali się gdziebądź, w domach prywatnych i na świeżym powietrzu, np. u Juliusza Maretzkiego w ogrodzie i u rodziny Jenke w Skrzypkowie. Zdarzały się również i konflikty. Do nowej parafii winien przynależeć stary cmentarz w Skrzypkowie (ten w Jackowie był dla heretyków zupełnie zabroniony, chociaż nadal w Jackowie mieszkali parafianie i na tamtejszym cmentarzu były ich groby rodzinne). Podobno, zdarzały się w Skrzypkowie na cmentarzu awantury i pogrzeby w asyście policji! Szybko zbudowano jednak ładną kaplicę (1934 r.), w całości murowaną oraz nowy cmentarz.

Żeby nie było - nowy kościół był zupełnie proniemiecki i antypolski. Gdyby superintendent Juliusz Bursze (człek o złotym sercu, ale słaby polityk), był mniej propolski i nie ignorował potrzeb połowy swojego kościoła, zapewne do rozłamu by nie doszło. Obawy o polonizacji były nieuzasadnione. Przez 20 lat istnienia II RP nasze raczkujące państwo ledwie nauczyło niemieckie dzieci mówić po polsku (i nieco pisać) - starsi niemieccy gospodarze z byłej Kongresówki i tak mieli to w poważaniu - podpisywali się w języku uniwersalnym - trzema krzyżykami :)

I na zakończenie - nędznej jakości zdjęcie od Wujka Stasia. Przedstawia szkołę-kaplicę w Jackowie, która porzucona przez parafian, nadal pełniła funkcję państwowej szkoły. Tam mój wujek nauczył się mówić "Vater unser" i do dziś potrafi w towarzystwie tą modlitwę wyrecytować. W tej szkole również mój dziadziuś podpowiadał gdzie to ma pszczoła żądło i co wziął ze sobą Abraham do ziemi obiecanej. Dostawał za to linijką po łapach i jeszcze jednej, mniej politycznej, części ciała.

Gdyby Państwo nie wiedzieli to:
"Abraham wziął żonę i dzieci,
i szafę na plecy,
i poszedł do ziemi obiecanej".


.

Korzystałam z:
Zdjęć od Pana Horsta Drunga, historii rodziny Boehm z ziemi dobrzyńskiej i rodziny Sikorskich z Sierpca oraz wiedzy Wujka Stasia.