środa, 23 października 2013

Kowno modernizmem stoi

Ale zaczynamy od nurtów bizantyjskich.

Dworzec znajduje się w pobliżu Nowego Miasta i Alei Wolności, którą kończy ta budowla - kościół św. Michała Archanioła. Okolice zdominowała jednak zabudowa z międzywojnia - w końcu tu rezydował prezydent, jak buchnęliśmy Litwie Wilno. Zostały bramy, okna, klatki schodowe, generalnie to co tygrysy lubią najbardziej.













Modernistyczne trawione szybki - widział ktoś? Bo ja tak :)



Architektura niewczesna - gibka dość.


Kino absolutnie urocze. W mieście trwał festiwal architektury, tuż obok można było podziwiać projekt uatrakcyjnienia budynku. Niezbyt atrakcyjny.


W tej ślicznej okolicy wszamałam sobie żmudzkiego blina z miąskiem i poczułam się absolutnie uszczęśliwiona. Zakupiłam jeszcze trochę dobrego jedzonka na drogę i wio...


Zżynamy z Bundestagu? Spacerek po kopule już nie jest niczym nowym :) Ale bez barierek - właściwie nawet atrakcja. Sporty ekstremalne na kościelnej kopule. Architekt pod swoją miał może nierówno?


Mniam, ozdoby. Kupi mi ktoś bardziej detaliczny obiektyw? Prezentów nie cierpię, ale taki bym z chęcią przyjęła.





Zielony trolejbus. A ja co - na auto-bus.

Czekając podsłuchałam rozmowę kierowcy, który pertraktował z rosyjskimi czy litewskimi pasażerami ich wysiadkę gdzieś "po trasie" a nie na oznaczonym przystanku:

"-Ja nie wiem, to od drugiego kierowcy zależy.
- Pane, co robycz?
- Jak będzie mówił do Was - to źle. Jak będzie mówił do kieszeni - wysadzi."

Żebym wiedziała, że wystarczyło na tej zachodniej stówę kierowcy w kieszeń wcisnąć, to bym miała mniej stresu... A tak to tylko nauczkę, żeby z Deutsche Touring nie jeździc.
Do Warszawy dojechałam przez moją nieuwagę zupełnie luksusowym autobusem zupełnie nieznanego mi przewoźnika. Nie zatrzymywał się wcale po trasie, więc jechał o godzinę krócej niż to samo z DT, na każdym siedzeniu był tablecik z filmami, muzyką, internetem i nawet interaktywną mapą podróży, z której na bieżąco mogłam się dowiedzieć ile opóźnienia mamy. Bo mieliśmy opóźnienie - zdziwiona Inspekcja Ruchu Drogowego złapała nasz luks-autobus zaraz za granicą i zaczęła szukać dziury w całym. Dzięki, chłopaki! Życzę Wam, żebyście też musieli kiedyś kraść swój własny bagaż, żeby pędzić na ostatni bezpośredni pociąg do domu, bo komuś się zachciało kontrolować akurat Wasz autobus!

Reasumując wracałam:autobusem - promem - na piechotę przez całe miasto - autobusem - kolejnym autobusem - pociągiem - taksówką. Start o godzinie 6.30 - w domku - około 2.00 w nocy. Prawie doba.

Fajnie było. Chcę jeszcze.

wtorek, 22 października 2013

Kłajpeda i jest piknie!

Powrót z Nidy był, oj był! Zerwałam się bladym świtem i... zapomniałam o zmianie czasu! O 5 rano było ciemno zupełnie (a przecież to był wrzesień jeszcze). Uderzyłam w kimę na kolejne pół godziny i potruptałam na autobus Nida-Smiltyne. Do Kłajpedy kursują dwa promy: Nowy pasażersko-samochodowy i Stary - tylko pasażerski. Oczywiście, można się domyślić, że Stary Prom kursuje w samiuśkie centrum miasta i obok starówki. Nowy jest na zupełnym wygwizdowie. Przeszłam się pomalutku obładowana pakunkami przez miasto, próbując na resztkach baterii w aparacie, uwiecznić co widziałam. No i oczywiście cmentarz. Przy PKSie w Kłajpedzie jest też cmentarz :)


Widok ze Smiltyne na port.


Wpływamy.

Ładniusio. I da się nową architekturę dopasować do starej? Da się. Trzeba tylko chcieć.


A tu już turlam się po starówce upstrzonej dziełami sztuki niewczesnej. To akurat dość swojsko.



Serka? Daj! No, daj!

Na placu Teatralnym znajduje się pomnik Anusi z Tharau. Prawie jej nie widać, ale proszę mi wybaczyć, ciężko mi było. Do niej zaadresowano jeden z najpiękniejszych wierszy miłosnych, melodię on ma, oj ma :) Herder przełożył go na niemiecki literacki, a szkoda. Oryginał leci tak:

Anke van Tharaw öß, de my geföllt,
Se öß mihn Lewen, mihn Goet on mihn Gölt.

Anke van Tharaw heft wedder eer Hart
Op my geröchtet ön Löw’ on ön Schmart.


Polskie tłumaczenie:

Anusia z Tharau, ócz moich podnieta,
Żywot mój, dobro i moja moneta.
Anusia z Tahrau znów mi w sercu rada,
Czy sercem miłość, czy też boleść włada.
Fajoskie :)


90 rocznica przyłączenia Litwy Mniejszej do Litwy. Tadą. Czy Kłajpeda to Litwa? Czy Nida to Litwa? Chyba jakoś to musiało zagrać razem, bo niemieckie pozostałości wyglądają tu ładniej niż w Toruniu. A może się mylę? Pierwszy rzut oka może mnie zmylił?



Sza, ch...! Szachulec! Jan Miodek powiedziałby - "Czy nie lepiej powiedzieć: "Ciszej, Panowie! - Szachulec!".





Były cmentarz, obecnie park rzeźby. Obok ofkoz, pomnik czerwonoarmistów.


Cmentarz był tu jeszcze niedawno, co widać...


Zna ktoś litewski na tyle, żeby mi wytłumaczyć, co tu jest napisane?





Ten krzyżyk wcale nie jest taki stary. A tabliczka też udaje porcelankę. Zwykła blaszka utrzymana w dawnym stylu, tylko wiersz wyjątkowy. Napisano go (jak się dowiedziałam) na pamiątkę wsi rybackiej Karwaiten (Carwity?), którą zasypał piasek, wiersz zwie się Ostatnie drzewo w Karwaiten.

Ano..

niedziela, 20 października 2013

Juodkrante, czyli z wizytą u koleżanek.

Juodkrante, czyli dawny Schwarzort to wioska po trasie do Smiltyne. Odróżnia się od pozostałych ładnym położeniem, kościołem przy drodze (którego niestety nie zdążyłam ująć) oraz wyraźnym podziałem na część hotelowo-willową, którą będzie widać na początku i typowo rybacką ze ślicznymi domkami. Mieszkają tam moje liczne koleżanki. Ale czas rozpocząć opowieść o tym, że da się? Da się!


Budynek szkoły - stary połączono przeszklonym przejściem z nowym budynkiem nawiązującym stylowo do całości.


Najsłynniejszy, chociaż nie najstarszy hotel. Aż błyszczał! Da się? Da się! Tylko w Toruniu się palą takie skarby...

Mniam.


Sąsiad, już nie w tak błyszczącym stanie, ale nadal. Wszystkie okna takie same! Nie ma, że plastik-bombastik, tam stare drewno a tu siata zamiast szyby...


Sugoi! Czułam się jak mały japoński turysta...



Żeby nie było, że wszystko takie piękne i różowe widoczek u góry.


Kierując się w tamtą stronę można znaleźć część "rybacką". Oczywiście, tam też można było znaleźć pokoje, wikt i opierunek.


Kierunkowskaz do koleżanek, czyli na wzgórze czarownic. Z racji tego, że niektórzy twierdzą, że miotła nie jest dla mnie narzędziem pracy lecz środkiem lokomocji... No cóż, pozostało mi się jedynie czuć jak u siebie!



Ta rzeźba przedstawia narodziny i historię Neringi - olbrzymki, co usypała mierzeję. 



Tu z kolei Neringa ratuje statek z morskich fal.


Randomowe strachy.


Może być i chiński smok.

Creepy. Bramy piekieł?


I czarownice muszą robić pranie!


Tu trzeba było kłaść pieniążka na szczęście.



Tańce łamańce.

I na koniec zagadka. Kto znajdzie diabła na tym zdjęciu i uzasadni dlaczego ten właśnie a nie inny - dostanie nagrodę. Nagrodą będzie uścisk ręki prezesa, pocztówka z Moskwy i kupon rabatowy na artykuły papiernicze z Matrasu do wykorzystania do końca października :)