sobota, 19 października 2013

Wydmy, czyli pioch.

Ironicznie otłuszczona wrona (wobec braku Kurów polujących na nią) towarzyszyła mi w drodze na wydmy - ku rosyjskiej granicy. Więcej komentować mi się nie chce. Szanownych czytelników zachęcam do podziwiania widoków. 













 Lewo - zalew, cypelek jest już w Rosji, prawo - Morze. Pomiędzy była dolina śmierci, czyli obóz dla francuskich jeńców i klub areoplanistów.

To u góry to Bałtyk, jakby ktoś się pytał.






Nie jest to najlepsze miejsce na samotny spacer. Wszędzie pary. Ja swoją tworzyłam z wroną.



I dobrzyńska kropka.

4 komentarze: