poniedziałek, 29 listopada 2010

Ehh... głupi Anek w tarapatach

Ciekawe czy znacie taki stan ducha w jakim się znajduję - poczucie strasznej irytacji na swoją własną osobę, za głupstwa, które wyczynia, pakując się z jednej kabały w drugą i na odwrót. Głupi Anek wpakował się w straszną aferę. Jedyne co głupi Anek może zrobić, to grzecznie przeprosić i odszczekać grzecznie. Moje nerwy płatają mi figle. Gdy się wściekam na kogoś, przynajmniej wiem, że mogę taką osobę uszkodzić - a w takiej sytuacji? No jak, przecież się nie uduszę, nie spoliczkuję, ani nie skopię sobie tyłka za głupotę.

Muszę wymyślić sobie jakąś karę, tylko pomysłów brak. Kiedyś ktoś mi poradził, żebym za każdą popełnioną głupotę przesyłała 10 zł na Radio Maryja. Gdybym się tego trzymała, od dawna byłabym bankrutem.

wtorek, 16 listopada 2010

O pamiętaniu i zapominaniu

Przez mądre rzeczy jakie kolega Sylwester opowiadał ostatnio o pamięci i koncepcjach pana co się nazywa Norra, trochę mi to pamiętanie i ocalanie pamięci obrzydło.
"Ocalić od zapomnienia!" "Upamiętnić" "Ku pamięci"
Takie hasełka krążą wokół mnie jak sępy. Podnieść, wyczyścić, skleić- mało. To jeszcze obfotografować, opublikować, żeby ludzie korzystali- też mało. Jeszcze by się historia przydała, kto zasadniczo pod danym kamykiem spoczywa. To biegnę do rodziny, szukam sąsiadów, ostatnio nawet obcych ludzi na ulicy zaczepiam, żeby mi powiedzieli, żeby ich pamięć wyłudzić i ukraść.
Z butami włażę w świat największej prywatności, bo w końcu pamięć jest sprawą zupełnie prywatną. Sama oburzam się, gdy mi każe ktoś przypomnieć na zaraz, czy znam iksińskiego czy igrekowskiego, z którym możliwe, że chodziłam do szkoły. Nie chcę pamiętać co robiłam tydzień temu w piątek i gdzie mieszka cioci Ziuty krowy zięcia mąż. Nie chcę pamiętać o starych złych czasach, nie lubię zaśmiecać sobie nimi głowy. Szczególnymi mistrzami niepamięci są mężczyźni, najlepszymi - ci odrobinkę egocentryczni. Słyszałam nawet historyjkę, o prababci szlacheckiego pochodzenia, która prawnusiowi tłumaczyła, że "jednym uchem ma wejść - drugim wyjść i nie ma co sobie drobiazgami pamięci zaśmiecać".
Czyścimy dyski komputerów, robimy porządek w folderach, wywalamy niepotrzebne rzeczy, czasem sami się cenzurujemy usuwając z poczty listy miłosne do byłych i nieobecnych, albo kompromitujące fotki na serdelku.pl. Sami kształtujemy swój imidż poprzez redukowanie zbędnych elementów. To normalne, praktyczne, ludzkie w końcu.
Kiedyś zapominanie było procesem zupełnie naturalnym. Pamięć o przodkach sięgała dwóch pokoleń, tylko burżuje i szlachciury zamawiały sobie drzewo przodków od Jozafata przez Merowingów nad kominek, co ilustruje mój ulubiony dialog z "Roku 1612":

Rada:
- Niech przedstawi rodowód
- Czy on w ogóle ma rodowód ?
- No jak... ma?
- Pewnie ma.

U skryby:
-Wyprowadź od Ruryka. ..i żeby w rodzie był Dżyngis Chan.
-Wpleść Dżyngis Chanów to żadna sztuka ... Ale jak Hiszpan miałby trafić do rodu Ruryka. Przecież jest Hiszpanem ?
- Nie mąć mi w głowie pytaniami... Rusz lepiej swoją mózgownicą !
-"Świetlanej pamięci wielki książę Jarosław Mądry...syn wielkiego księcia Włodzimierza Świętosławicza...wydał swoją córkę, Annę Jarosławnę we Francji za mąż, za króla Henryka Pierwszego... który wywalczył na Anglikach| dostęp do Morza Północnego"...

Rada nad drzewem, przewija pergamin:
-Roi się tu od książąt i królów sam diabeł się w tym nie połapie.
- Czytaj od dołu, patrz na korzenie.
-I Dżyngis Chan tu jest i Ruryk.
- A Aleksandra Macedońskiego tam nie ma?
- Ruryk jest... poprzez Igora, przyrodniego syna...
-...Potem przez córkę Jarosława Mądrego i króla francuskiego.
- Nieźle... wynika z tego, że Hiszpan jest starorosyjskiej krwi.
- Wybierzmy Hiszpana, on nic nie wie o naszych wcześniejszych sprawach.


Ot niewinne kłamstewko. A rozwiązanie jakie praktyczne. Ale bardzo mi się ten świat podoba. Szczególnie teraz, gdy toruńska pomnikomania powoduje, że pod Urzędem Marszałkowskim likwiduje się stojak na rowery i podjazd dla niepełnosprawnych, by uczcić pełnoplastycznym pomnikiem wojewodę. Wojewodę, który symbolicznie stoi obok postumentu - bo człowiekiem skromnym był za życia, zapewne pomników nie lubił.

Ale o czym to ja pisałam?

Zapomniałam...

czwartek, 11 listopada 2010

Z wyprawy na skalniaczek :>

W dzień radochy z odzyskanego śmietnika słońce raczyło wyjrzeć tylko dwa razy w ciągu dnia - raz koło 8, drugi raz około godziny 15. Piękna muzyka z napędu słuchawkowego (soundtrack z serialu BBC Północ i południe, z niskim głosem Richarda Armitage, boski!) plus słońce z godziny 15.09, dały taki efekt:


Niestety, nie udało mi się zobaczyć prawdziwej macewki. Za to znalazłam przekuty nagrobek z niemieckim napisem. Piękna ułamana kolumienka i napisik: Des Lebens Grenzstein- aber nicht der Liebe!- oryg. Der Tod ist der Grenzstein des Lebens,
aber nicht der Liebe. Śmiesznie zmieniono podmiot - śmierć-nagrobek, a może to ja źle rozumiem :P Fajnie. Na boku zgroszkowany kawałek i parę literek- da się odczytać "nur" i "uber", może jakieś cyferki. Przy okazji okazało się, że pierwszy wojewoda pomorski też ma kradziony nagrobek, który zresztą ufundowało mu Stronnictwo Pracy w Toruniu. Przykre.

wtorek, 9 listopada 2010

Poziom absurdu

No to zrobiłam to. Mam pracę. I dwa kierunki studiów. Absurd, bo pracuję, żeby móc się rozwijać naukowo (skoro stypę pochłania mieszkanie, żarło, bilety i odzienie), a póki co to widzę, że przez pracę nie będę miała czasu na rozwijanie się. Kwadratura koła. Ale lepiej pracę mieć niż nie mieć, prawda? Prawda, że prawda?

I kupiłam kolczyki z misiami. Misie mają komplet szaliczków: fioletowy, niebieski, zielony, a będzie czerwony i siwy jeszcze :) Przynajmniej tyle.