Rewitalizacja polega na czymś innym! Za granicą oddaje się mieszkania ludziom – za bezcen, po to by tworząc wspólnoty mogli sami zarządzać i prowadzić remonty. Miasto Toruń nie wierzy ludziom, dla ich dobra wysiedla ich do getta na Olsztyńskiej, gdzie spotyka ich brud, zniszczenia, a czasem i śmierć z rąk współosiedlonych.
Lepiej jest sprzedać prywatnemu przedsiębiorcy, który obieca góry- lofty, centra handlowe, boom ekonomiczny, ale jak nie raz pokazują toruńskie przykłady – przeinwestuje się, przeliczy i nie zrealizuje obietnic. Nie ma, na szczęście centrum handlowego koło rynku „na Nowickiego” jak mówi się w moich stronach, nie dzieje się nic w Starym Browarze, Tormięs odszedł w niepamięć. Gruzy wielkich inwestycji powinny jednak czegoś naszych włodarzy nauczyć. Nie nauczyły.
Dalej chce się wielkopowierzchniowych, błyszczących, wielkich budynków, śni się o „szklanych domach”, podczas gdy dla większości mieszkańców marzeniem pozostaje mały domek z ogródkiem lub mieszkanie i działka za miastem.
W Łodzi, obskurnej, fabrykanckiej Łodzi dzieje się Mia100kamienic. Program zakłada nie tylko remonty, ale też zasiedlanie tych budynków ludźmi, którzy nie zniszczą budynków tak szybko. Najlepsi studenci, z wysoką średnią, aktywni, z pozytywną opinią rektora mogą wynająć mieszkanie jako stypendium za 10 zł za metr kwadratowy. To oznacza, że za 15 metrów pokoju zapłacą 150 zł + rachunki. Spróbujcie znaleźć taką ofertę w Toruniu, który podobno jest miastem tanim... Ktoś powie, że studenci to wykształciuchy, inny, że ciągle imprezują. Pokażcie jednak mi studenta z wysoką średnią, osiągnięciami naukowymi, aktywnego społecznie, który jeszcze ma czas na imprezy, po których wykręci kran w mieszkaniu, wyrwie kable ze ścian i sprzeda na skupie złomu. A deskami napali w piecu...
Miały powstać szkoły i przedszkola na Stawkach i Podgórzu. Postulat ten jest niezrealizowany. Stowarzyszenie Stawki niemal bezskutecznie apeluje o szkołę ponadgimnazjalną w tej części Torunia. Otóż, bęc zmiana, Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej zakłada liceum – wspomagana zresztą przez biznezmena, który swego czasu był kierowcą bonanzy. Dla niekumatych – bonanza.
Fot. Piąta strona świata.
Na Podgórzu tymczasem nie dzieje się nic z inicjatywy Urzędu Miasta, co mogłoby pomóc realnie mieszkańcom (poza nowym mostem, ale bez obaw – niedługo zamkną stary- będzie po staremu). Wystarczy prosty przykład – od pół roku czekam na jeden stojak rowerowy przy Idzikowskiego. Czekam i chyba sama taki postawię. Ojciec ma spawarkę, zrobi się. Chwilowo przykręcam rower do tablicy ogłoszeń Rady Okręgu. Zbudowano targowisko – super, tylko zamiast dać na otwarcie „wolniznę”, by zachęcić handlujących (co było szlachetnym starym prawem dzierżącego, by dać dzierżawcy czas na rozkręcenie biznesu), od razu próbuje się wyciągnąć z niego jak najwięcej. Bo inwestycja zadaszona, zalana betonem. A wystarczyłoby trochę teren utwardzić, ogrodzić i dać kosze na śmieci. Wolny handel ma to do siebie, że jest wolny i nie lubi ograniczeń, za które w doadatku jeszcze musi płacić. Nic dziwnego, że targowisko świeci pustkami.
Przedstawię cytat z 2010 roku:
Przedstawiciele "Czasu Gospodarzy" chcą również walczyć z wykluczeniem społecznym oraz dyskryminacją osób niepełnosprawnych. Aktywizacji tych środowisk ma służyć Zespół Usług Socjalnych. Projekt ten zakłada pomoc terapeutyczną oraz akcje integracyjne. W programie znalazły się również zmiany w mieszkalnictwie socjalnym. „Będą pozyskiwane mieszkania socjalne w różnych częściach miasta. To ma na celu rozproszenie środowisk patologicznych”.
Noclegownia przy Kościuszki nie istnieje. Żule palą co się da, kryją się po zakamarkach, żebrzą, rozpierzchli się po okolicy i pilnują narożników. Mamy getto na Olsztyńskiej, kolejne powstały na ul. Andersa. Jedyne, co pozytywnego widzę w nieruchomościach administrowanych przez ZGM, to powolny wykup mieszkań przez lokatorów i zawiązywanie się wspólnot, które dbają o swoje. Niestety, słynny przykład z Bartkiewiczówny pokazuje, że miasto takie pozytywne chęci ma w nosie. Przykład ten zresztą umożliwił nam poznanie prawdziwej twarzy Prezydenta. Prezydenta kłamczucha, który twierdził, że chce w cudzym de facto domu zorganizować dom dziecka. Nie widzę chęci ze strony Prezydenta, żeby z dziećmi gorszego Boga coś zrobić. Choćby – zadbać o nich na tyle, by chcieli głosować w ogóle, a jeśli już to na niego. Na zapytanie, czy na Bydgoskim Przedmieściu nie można by otworzyć jakiejś placówki kulturalnej dla dzieci, odpowiedział, że nie powstanie, nie ma szans, a dzieci z Bydgoskiego mają chodzić do Dworu Artusa i innych na Starówce. Uroczo niekonsekwentnie chciał zwinąć później Dom Harcerza. Pięknie, prawda? I tak Dom Harcerza zniknie. Jeśli Gospodarz tak postanowił, to tak będzie.
A wiecie, co to jest „Zespół Usług Socjalnych”? Słyszał ktoś? Otóż są to budynki dla bezdomnych i eksmitowanych rodzin. Pięknie, prawda? Nikt nie powie, że ZUS nie powstał, ale czy spełnia swoją funkcję?
Świetny pomysł, prawda?
Mieszkałam kiedyś w wielkim mieszkaniu przy ul. Chodkiewicza. Właścicielka, pani profesorowa na okres wynajmu zobowiązała nas, żebyśmy pilnowali, aby „element” z osiedla nie wchodził na teren budynku, gdzie znajdował się jedyny na ulicy placyk zabaw. Czuję wstręt do siebie, że to robiłam. Też bym była wściekła, gdyby ktoś kurczył „moją” przestrzeń. Dzieci z „pruskich murów” bawią sie w zakolu ul. Chodkiewicza i Podgórnej, bo nie jeżdżą tam samochody. Już niedługo. Miejska Pracownia Urbanistyczna wie lepiej, co dla mieszkańców najlepsze i zlikwiduje im za moment ten jedyny plac zabaw.
Kolejny cytat: "Czas gospodarzy zaproponuje wyłonienie w drodze konkursu jednego podmiotu spośród organizacji pozarządowych, który poza urzędowym gabinetem będzie skutecznie wspierał gminę Toruń, jak i działające na terenie miasta wszelkie organizacje trzeciego sektora i dbał o wspieranie i promowanie ich działań"
Powiecie, no przecież nie ma takiej organizacji. No i Bogu dzięki! Urzędnicy nie powinni „zarządzać” w żaden sposób trzecim sektorem. Był to jednak jakiś gest, że będzie lepiej. Że miasto przejrzy na oczy i zobaczy, że ma w mieście świetnych ludzi, od których powinno się uczyć i z nimi współpracować dla miasta, a właściwie dla mieszkańców. Otóż nie. Miasto współpracuje tylko z tymi NGO, z którymi lubi się prezydent, bo do nich należał, albo należy, albo chciałby należeć. Turystyka i sport, hej ho! Czym za to wsławił się prezydent we współpracy z NGO? Postanowił zniszczyć powstające stowarzyszenie „Toruń bez hałasu”, bo czołg rozbudowy, uznał, że kilku ludzi może zniszczyć świetlaną karierę prezydenta przez przyhamowanie powstania nowego mostu.
Niespełnionych obietnic prezydenta zapewne jest więcej. Ale nie martwcie się, nie znajdziecie ich tak łatwo. Czas Gospodarzy ma swojego stróża Anioła, który skutecznie usunął program Gospodarzy 2010 z odmętów Internetu. Bo jeszcze jakaś szalona głowa chciałaby wpaść w nurt rozliczeniowy....
Opis fajny, ale problem polega na tym, że świadomości w społeczeństwie nie ma i dlatego prezydentuje nam "gospodarz". Jak mawiał uczczony butem przez władze miasta Mrożek: "większość jest głupia, im większa większość tym głupsza". W demokracji "większość" ma rację, niestety, i dlatego mamy "gospodarza".
OdpowiedzUsuńGospodarz - ale jak Anioł z serialu "Alternatywy 4".
OdpowiedzUsuń