Nida - kawałek raju na ziemi. Ziemianie nie zasługują na to żeby go mieć. To jest dosłownie koniec świata, wyrostek jakiś - rzut beretem do granicy z Obwodem Kaliningradzkim, koniec litewskiej części Mierzei, schowana w lesie, na wąskim pasku ziemi...
Legenda o powstaniu Mierzei Kurońskiej jest taka - była sobie olbrzymka Neringa, która miała lubego na lądzie. Lubego zalewały morskie fale i psuły mu zamek i ludziom też szkodziły. To olbrzymka, jako że spora w fartuch zabierała piasek za każdym razem jak szła lubego odwiedzić. Z piasku usypała rząd wysepek, który łącząc się, utworzył Mierzeję (którą zwiedziłam już od początku do końca, oł yeah! :)). Wąski pasek zamieszkali Łotysze - rybacy, którzy mieli rozliczne a mnogie przedziwne zwyczaje w zakresie budownictwa, dekoracji, kuchni i cmentarnictwa.
Na początek może delikatnie - zaczniemy od - rybołóstwa i budownictwa, przejdziemy przez kuchenny hardcore i dojdziemy do błogiego cmentarza :)
Te dziwne znaki znajdowały się na masztach łodzi rybackich. Tak jak na zdjęciu poniżej:
Zdjęcie zajumane z Wikipedii. Te czubki masztów czyli wimple :P zwą się Kurenkähne lub Keitelkähne. Służyły za znak - która z łodzi pochodzi z którego portu. Może od ich produkcji pojawiło się zamiłowanie mieszkańców Mierzei do laubzegowych cudawianek? Bo specjalistami oni byli, oj byli.. Wystarczy spojrzeć poniżej... A co na cmentarzach...
Prawda? Prawda, że prawda? Z przyzwyczajenia robiłam zdjęcia szczytów domów i pazdurów. Bo to zwisające coś na szczycie, zazwyczaj malowane na biało, nazywa się pazdur. W Toruniu też takie bywały, ale nie wiem, czy chociaż jeden został na walącym i palącym się ostatnio pruskim murze. Wiatrownice za to klasycznie, niebieskie z białą ozdobną deską przycinana troszkę jak koronka.
To metalowe kółeczko oznacza, że budynek jest wpisany do ichniejszego rejestru zabytków. Złomiarzy najwyraźniej na Litwie niet...
Jest i trochę szachulcowych konstrukcji.
Może, kto powie, żem skrzywiona, ale budynek Urzędu Miasta wywołał we mnie zwierzęcy skowyt - z radości! Można? Można. Da się chociaż spróbować nowym budynkiem wpisać się w krajobraz kulturowy, w pejzaż, nawiązać do tradycji. Pazdury z blachy, ale jednak! A w Toruniewie? Nowa architektura to takie domy z betonu...
Nawet budy z pamiątkami wpisują się w krajobraz!
Pięknie, prawda? I żadne Go home jak na ostatnim zdjęciu. Gdybym znała lepiej litewski, mogłabym zostać na dłużej :)
Oryginalne tu są nawet ogródki!
Jabłonie tam były po prostu obsypane owocem... A ogródki? Nie żaden polbruk i iglaki, warzywka, jabłonie, kwiaty takie "babcine"....
I kot strażnik domowego ogniska? A może wartownik? Ten siedział przy bramce.
Dlaczego umieszczam zdjęcie rozmazanej wrony w locie? :) Teraz będzie kuchenny hardcore.
Na Mierzei - jak wiadomo piaszczystej i nieurodzajnej, sianie zboża i sadzenie ziemniaków mijało się z celem. Wsie zasypywał piasek, ludzie się przeprowadzali. Żywili się zatem rybami, zakupionymi ziemniakami, kapustą oraz... Wronami. Ano... Zacytuję młodego dość klasyka:
"Wrony uchodziły na nieurodzajnej Mierzei za mile widziane uzupelnienie menu. Łowienie wron za pomocą sieci i uśmiercanie przez zagryzanie było powszechne wśród Kurów jeszcze do 1945 roku." Tak podobno smaczniejsze. Populacja wron wokół Nidy zdążyła się odrodzić, więc zdjęcie zrobiłam z właściwym sobie przekąsem :P
Teraz jeszcze trochę obrzydliwości i znów będzie ładnie:
W Toruniu o wronich daniach pisał Michał: Udko z wrony?
A potem bedzie o cmentarzu.
Czyli można dbać o zabytki nawet jak się było przytulonym do wielkiego brata i nie zapominać o kolorze.
OdpowiedzUsuńJeśliby brać pod uwagę zainteresowanie postem o udkach z wrony to wnioskuję, że potrawy z kraczących wracają do łask.
Cudne chatki.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń51 yr old Speech Pathologist Rheta Brumhead, hailing from Picton enjoys watching movies like Godzilla and Hunting. Took a trip to Boyana Church and drives a Aston Martin DB3S. jego odpowiedz
OdpowiedzUsuńporady prawa pracy rzeszow
OdpowiedzUsuń