Łódź jest pięknym miastem, w którego otoczeniu jest kobiecie niezwykle do twarzy. W słoneczny dzień nie ma nic piękniejszego niż wybrać się z żoną na spacer. Może być piesek zamiast żony, ale z pieskiem nie da się pobawić w szukanie maszkaronów. Bo idąc przez Łódź spacerkiem wśród twarzowych kamienic, które ledwie muskamy wzrokiem, jesteśmy obserwowani przez przedziwne fizjonomie.
Twarze brodate, czasem sprawiające wrażenie trochę zamyślonych, troszkę zagniewanych.
Ot, czasem mignie nam jedna czy druga, gdzieś wysoko. Czasami bywa boleściwa lub bolejąca:
Czasami radosna, nadal brodata, ale za to z zielskiem wyrastającym z uszu.
Jednak czasami można odnieść wrażenie, że jest się obserwowanym!
Nieproszonym!
Nędznym!
Wyganianym z krzykiem!
Albo... nabitym w butelkę przez wesołego diabła, który spacerowiczom miesza w głowach :)
A twarze się z nas śmieją. Z ludzików malutkich, szurających po trotuarach i zbyt często wpatrzonych we własne buty, zupełnie z daleka od nieba.
A woda sobie robi ciur ciur ciur...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz