Człowiek zatem może:
a) kierdzić się - kierdzi się również tłuszcz, gdy smaży się pączki (jak któryś pęknie i się wyleje powidełko, albo zamiast wódki do ciasta doleje się octu), czyli po prostu się burzy i kipi. Kobieta, która się kierdzi, się gzi z kimś.
b) gzić się - z kimś zazwyczaj, zazwyczaj ukradkiem. I nie musi to oznaczać nic zdrożnego. Człowiek się gzi, gdy np. za długo leży w łóżku w sobotę, np. do 10...
c) lofrować - chodzić po sąsiadach, imieninach, jeździć na wycieczki, kierdzić się też, to mniej więcej co
d) bunować - mniej więcej to samo co lofrować, ale gorzej, z domieszką rzeczy nielegalnych, bunować można też np. na strychu, poszukując czegoś - wtedy padał okrzyk "Co tam bunujesz?"
e) chodzić na ubung - chodzić na imieniny, bale, jeździć na wycieczki, wszędzie tam gdzie tańce, wino i śpiew
f) lesserować - lesser to jest mój brat, bo się leni z ogromnym urokiem osobistym ;) gzi się w łóżku do 13, bunuje na strychu, lofruje po okolicy...
I na koniec z przyśpiewek, które działają łagodząco na ból.
"Teściowo, teściowo, nie wydziroj gamby,Śpiewa to się tak samo, jak "Na Kujawach powiadają..."
jak wezna kamienia, wybija Ci zamby."
"Powiadali ludzie, że mosz kamienice,
Ty mosz króla samca, i kotnu samice."
Twój post przypomniał mi, że wkrótce będą u mnie pączki ;*
OdpowiedzUsuńNieogar powoli budzi się z zimowego snu. Kiedy idziemy na lofry? ;)
OdpowiedzUsuńNieogar nie śpi, nieogar czuwa. Na lofrach bylim we środe. Bunowalim po gruzowisku. A wie kiedy przyjdzie wiosna?
OdpowiedzUsuńPo słuszniejszej stronie granicy ;) w takiej sytuacji to się plachandruje albo idzie na plachandry. Typowe dla doktorantów na przedwiośniu! :)
OdpowiedzUsuńPrzednówku, Pani Profesor :(
OdpowiedzUsuńI ulubiony okrzyk babci:
-Luntrusy cholerne!
To jest chyba znane po jednej i drugiej stronie Drwęcy ;)
Przednówki to po niesłusznej stronie granicy. Po słusznej zawsze na jaką sznekę z glancem wystarczy! ;)
UsuńLorbasy, gzuby....
U nas szneki są z kruszonką. Gzuby znam, a lorbas znaczy zgoła co innego...
UsuńBył taki dowcip w podstawówce, który krążył o klasowych głupkach:
Przychodzi X do piekarni:
-Poproszę drożdżówkę.
-Nie ma.
-To poproszę szneka.
No właśnie - u nas jest ten sznek, a tam - ta szneka? Szneka bo ślimak. To nam wytłumaczyła ciocia - z Łodzi.
Ej, frechowna się Waćpanna zrobiła! ;)
UsuńDie Schnecke czyli ślimaczyca...
A tego słówka nie znam i wolę nie wiedzieć :(
Usuń