niedziela, 17 lutego 2019

Dla takich bohaterów czasu brak. A piesi giną...

A ten tekst się nie zmieścił do gazety, bo emocji za dużo. 

Ludzie, którzy potrafią ratować życie i tego na co dzień dokonują zazwyczaj otoczeni są szacunkiem. Policjanci, strażacy, lekarze, bohaterowie z przypadku, którzy znaleźli się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Urzędnicy, a nawet prezydent, znajdują dla nich czas pomimo napiętych grafików i obłożenia pracą. Ale nie dla wszystkich. W Toruniu mieszka emerytowany architekt, który w Wielkiej Brytanii nauczył się ratować ludzkie życie w sposób dużo mniej spektakularny. Próbuje uczyć nas o tym, jak budować drogi w taki sposób, żeby już nikt nigdy na nich nie zginął. Chce się tą wiedzą dzielić, ale dla niego nikt z włodarzy nie znajduje czasu. Wręcz odbiera mu się głos…
Powiecie Państwo, że przecież w zawinił kierowca. Młody, 26-letni, bo w BMW, bo głupi, bo jechał za szybko, bo myślał, że jest królem szos. To wszystko pewnie i  prawda, ale śmiem wątpić, czy taka osoba w ogóle może za cokolwiek ponosić odpowiedzialność w stu procentach. Powiecie Państwo, że powinien ponieść karę za głupotę i brawurę. Nazwiecie “mordercą”.  Ale czy można młodego człowieka ukształtowanego przez kulturę pt. “Szybcy i wściekli” całkowicie obciążyć winą za wypadek? Skąd tacy młodzi kierowcy mają czerpać wzorce? Tata po piwku wsiada za kierownicę i mówi, że nic mu nie będzie, wujek mówi, że jeździ “szybko ale bezpiecznie”, kolegom imponuje palenie gumy i jazda w siedmiu w małym oplu. Kto powinien być mądrzejszy? Czy możemy oczekiwać od młodego kierowcy, że jest w stanie udźwignąć tą odpowiedzialność? Czy nie powinno się jej podzielić na tego, kto zarządza drogami w mieście? Tego, kto drogę zbudował tak, że pieszy jest na niej niechroniony, a auto jest w stanie rozpędzić się powyżej 120 km/h.
Jest taki eksperyment psychologiczny, polegający na zamykaniu dziecka sam na sam z porcją słodyczy na parę godzin. Dzieci, które oprą się pokusie mają być w przyszłości lepszymi obywatelami: odpowiedzialnymi, oszczędnymi, nie oddającymi się nałogom. Te, które zjedzą ciastko lub cukierka w życiu poradzą sobie dużo gorzej. Problem polega na tym, że większość z nas po paru godzinach czekania zje cukierka i ulega pokusom. Czy to czyni z nas złodziei, a co gorsza morderców?
Z kierowcami w mieście jest jak z dzieckiem i cukierkiem. Przeogromna większość, łącznie z prezydentem tego miasta doświadczy lub doświadczyła brawurowej jazdy swojej lub innych. Niemal każdy lubi sobie “depnąć” jak nikt nie widzi. Umiejętne zarządzanie drogami w mieście powinno polegać na tym, aby właśnie “depnąć” się nie dało, a błąd kierowcy nie skutkował śmiercią innych. Dobrze zbudowana i zarządzana ulica nie karze nikogo za popełnienie błędu. W Toruniu tak nie jest.
Rob Trapnell wie, jak to robić. Jest więc osobą, która potrafi ratować ludzkie życie. Bada ruch w mieście odkąd tu mieszka. Liczy przejeżdżające auta, analizuje mapy, prognozy ruchu i rysuje. Rysuje alternatywy, w których piesi nie muszą ginąć, a kierowcy gnić za kratami. Niestety, jego 34-stronnicowy raport na temat budowy kolejnego odcinka Trasy Średnicowej urzędnicy całkowicie zignorowali. Rob Trapnell zaprosił tych odpowiedzialnych za nasze drogi do siebie, żeby porozmawiać i podzielić się wiedzą. Miejski Zarząd Dróg zaproszenie “zepchnął” na Wydział Gospodarki Komunalnej. Z niego odpowiedzi ciągle brak. A piesi giną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz