piątek, 14 listopada 2014

Dlaczego nie zagłosuję na Zaleskiego? - refleksja po roku od wyborów samorządowych - Powinno być: Dlaczego nie zagłosuję na Joannę Scheuring-Wielgus?

Edit.
Tego posta pisałam rok temu. Od tego czasu wiele się wydarzyło. Na pewno przeżyłam rozczarowanie. Głębokie rozczarowanie tym, jak piękne ideały nie idą w parze z ludźmi, którzy je głoszą. Teraz nie ma już Czasu Mieszkańców, a liderka próbuje dostać się do sejmu. Korpusik dawnego ciała zwanego Czasem Mieszkańców bezrefleksyjnie wspiera ją w tych staraniach, a ja zostałam właściwie wyrzucona. Zostałam wykluczona za mówienie o tym, że to nie fair, że tak nie wolno, że to nie jest przyzwoite, że nie po drodze z neoliberałami, którzy chcą sprzedawać powietrze i widok z okna za kredyt we frankach. Rozczarowałam się głęboko i chyba dlatego polityka w żadnym wydaniu nie będzie miała ze mnie większego pożytku. Nauczyłam się, że działać skutecznie można bez Czasu Mieszkańców, może nawet skuteczniej z ludźmi, którzy nie patrzą na Toruń przez pryzmat prywatnych ambicji i celów. 

Nigdy więcej Joanny Scheuring-Wielgus nie wesprę, bo na niej rozczarowałam się najbardziej. Rozczarowałam się również względem siebie, bo nie chciałam widzieć tego, że Czas Mieszkańców (jak i liderka) jest słaby i ułomny. Mam swoje poglądy, którym daleko do lesseferyzmu Swetru. Bliżej mi do luddystów walczących o swoje miejsca pracy. Dlatego mogę zagłosować na Razem i to zrobię. Szkoda mi jednak straconej szansy. Szkoda mi siebie, bo byłam naiwna.
 




Postanowiłam zsumować sumę moich nerwów na postać Najmiłościwiej Nam Panującego Oby Żył Wiecznie Michała Zaleskiego. Może ktoś to przeczyta i weźmie sobie do serca nim nastanie cisza wyborcza.

1. Michał Zaleski kłamie. Po prostu bezczelnie kłamie. 


"Stan zadłużenia miasta nikomu niczym nie grozi. Chciałem o tym zapewnić zdecydowanie jasno i otwarcie. Żaden z mieszkańców nie odczuje i nie odczuwa faktu, że Toruń jest zadłużony."

20 października 2014 roku do szkoły, w której pracuję przyszło pismo z Wydziału Edukacji Urzędu Miasta cytujące zarządzenie Prezydenta Miasta Torunia z 8 października, które nie wiem skąd się tam znalazło, bo na stronie UM takowego nie opublikowano, o tym, że szkoły mają zacząć oszczędzać na ogrzewaniu. W zarządzeniu wskazano dokładnie, jak szkoły mają gospodarować ciepłem. Najczęściej wskazywane pozycje grzejnika wahały się między 0-3. Np. w pomieszczeniach gospodarczych (tj. tych, w których najczęściej przebywają pracownicy obsługi najlepiej w ogóle nie używać ogrzewania - całe szczęście, że w radiowęźle nie ma grzejnika ;)). 

Powiem tak - jeśli szkoły będą się tego trzymać, to te znajdujące się w starych murach, takich jak moje dawne liceum (XLO) będą skazane na wieczne zimno. Wszystko w ramach oszczędności.

Klasy 34 osobowe w szkołach, zimno, ciemność (oszczędności na energii elektrycznej już od roku), likwidacja placówek oświatowych, zabranie opieki psychologicznej dla dzieci z domu dziecka (sic!). To są skutki nadmiernego zadłużenia miasta, które odczuwam ja, a rodzice i uczniowie na co dzień. 

Pan Prezydent kłamie, jeśli twierdzi, że skutków długu się nie odczuwa.

2. Michał Zaleski nie rozumie czym są dotacje Unii Europejskiej i wciąga miasto w spiralę długów.

Unia Europejska stworzyła zasady dofinansowania inwestycji w sposób rozsądny i opierający się na zasadzie wspierania silniejszego, albo raczej partnerstwa. Dotacje miały otrzymywać dobre projekty oparte na rozsądnych budżetach z wkładem własnym wnioskującego. Założenie było proste - nie dajemy, szukamy takich, którzy już mają pieniądze, a brakuje im części - nawet większej. 

Samorządy jednak sprowadziły rzecz do absurdu. Zamiast pomyśleć skąd wziąć pieniądze na wkład własny, spieniężyć coś, podnieść podatki (no ale wtedy się nie wygra wyborów), sprowadzić inwestorów - zaczęły zaciągać kredyty. Kredyty trzeba spłacać z odsetkami - to wie każde dziecko, że kredyt to cudzy pieniądz i jeszcze w dodatku drogi. Co więcej, Unia Europejska przesyłała środki na realizację projektów z opóźnieniami - trzeba było zaciągać kolejne kredyty do czasu wpłynięcia środków. Wiem to z mojego wiejskiego podwórka jak wygląda, niestety - na inwestycje europejskie nie każdego jest stać. No ale wybory... Bez inwestycji się nie da.

Samorządy popełniły jeszcze jeden zasadniczy błąd. Zamiast badać potrzeby mieszkańców i rynek pracy- te realne, zaczęły działać zgodnie ze starą zasadą z PRLu - "Musimy wykorzystywać, żeby nam nie zarzucili, że nie wykorzystujemy". I tak oto w Czernikowie powstała aula i szkoła muzyczna (sic!) zamiast technikum lub zawodówki (ekonomicznej albo mechanicznej/budowlanej), a w Toruniu zbudowano halę widowiskowo-sportową- tu argument Zaleskiego powalający "Bo wszyscy mają, to wstyd, że my nie", a dokładnie "Bo Toruń był ostatnim miastem wojewódzkim, który nie miał" oraz buduje się kolejną halę na Jordankach - tuż obok teatru i Domu Artusa, i ja się pytam, czym my to zapełnimy?

Pan Prezydent mówi, że nie ma małżeństw, które mogłyby kupić sobie mieszkanie bez kredytu. Otóż się myli. Tylko to jest droga długa i bolesna i trzeba wykluczyć huczne wesele (lub ślub w ogóle), podróże, zachcianki, restauracje i oszczędzać. Mi zajęło to 5 lat, wspólnikowi większościowemu sporo więcej z małym etapem dożynania się kredytem. Bo kredyt oznacza zaciskanie pasa ale i strach. Wszechobecny strach o utratę stałego dochodu. Czy tego chcemy dla miasta?

Jest jeszcze jeden aspekt dotacji unijnych, o których się nie wspomina. One znacząco obniżają możliwości miasta - obciążają poprzez wzrost wydatków bieżących - m. in. utrzymywanie wybudowanych z inwestycji unijnych obiektów oraz spłatę zobowiązań. Słabnie potencjał miast "przeinwestowanych"... To wszystko nas czeka!

3. Michał Zaleski chce wspierać BPO. 


W Toruniu sprowadza się to do ściągania call center wszelkiej maści. Poniżej prosty powód, dla którego jest to złe - dogłębnie.

BPO ma zatrzymać młodych ludzi w mieście i dać im pracę. Tymczasem według badań wytrzymują oni pracę za biurkiem 3 lata i potem następuje wypalenie. Pracą wymarzoną jest dla nich praca rozwijająca, gdzie trzeba używać mózgu - nie tylko jadaczki. Dlatego ja sobie dryfuję - ale pod prąd. Już dzwoniłam po ludziach wciskając im ubezpieczenia - enough.

Drugą kwestią są warunki pracy w call center: praca niestabilna, na umowę-zlecenie-o-dzieło-podpiszemyjaksiępanisprawdzi. W biurach często nie ma nawet sprzątaczek, pracownicy wszystko robią sami, bez prawa do zwolnienia, urlopu, czegokolwiek. Czy to ma kogokolwiek zatrzymać w mieście? Znam dziewczynę, która po studiach historycznych (dobry j. francuski, po Erasmusie) w Toruniu wyjechała do Warszawy tam pracować na słuchawce. Dlaczego?

Tu przechodzimy do trzeciej kwestii, która pokazuje jak bardzo jest to chybiony pomysł, by wspierać BPO w Toruniu. Dlaczego ta dziewczyna wyjechała do Warszawy, skoro mogła pracować na słuchawce w Toruniu? Przecież jest tam drożej, a pieniądze te same. Bo, proszę państwa - Warszawa, Wrocław, Gdańsk brzmią dumnie. "Znalazłam pracę w Warszawie" brzmi pięknie. Poza tym prowincjonalny Toruń nie daje takiej oferty kulturalnej, różnorodności usług, możliwości skonsumowania dochodu co Warszawa. A już w ogóle zagranica. Berlin taki. Masz bilet miesięczny i jesteś panem miasta szerokiego na 100 km. Wszystkie darmowe eventy są Twoje, wsiadasz w s-bahna albo metro i bawisz się ile wlezie. 

A w Toruniu? Cinema City, parę nocnych klubów na starówce, kręgielni chyba nie ma już żadnej, basen drogi w hotelu albo daleko w Nieszawce (dlaczego tam nie jeżdżą autobusy MZK?). Niebo zamknęli, Cafe Draże nie żyje. Nic tylko się powiesić, albo iść na siłownię zewnętrzną albo orlika. Bossko.

4. Michał Zaleski nie rozumie kultury.  
Wszystko na ten temat napisał Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej. Link do artykułu chyba wystarczy za komentarz

Przykład:

Ten intelektualny dowcip oburzył grantodawców, czyli TAK. Stwierdzili, że będą musieli teraz cenzurować, tj. "bardziej sprawdzać" wnioskodawców. Bo jakże to tak, kultura dofinansowana przecież powinna się równać kultowi wodza. Otóż nie, artyści rządzą się swoimi prawami. Wśród nich chciałabym pozdrowić serdecznie panią Halinę, od której wynajmowałam mieszkanie i spuentowałam parę postów dalej. Zaskoczyła mnie jej wypowiedź w filmiku na plus.

5. Michał Zaleski nie rozumie na czym polega inwestowanie w mieście.

Inwestycja powinna się zwrócić. Czy ktoś się w mieście zastanawiał w jaki sposób "zwróci" się hala na Bema, albo średnicówka? Hałas, oślepiające światło, brak zieleni, koszty utrzymania, korki, wyburzona historyczna zabudowa. Koszty i koszty. No i jeszcze argument, że miasto to nie firma, nie ma w statutach zapisu, że ma się zwracać, że to wykracza poza zadania.

A co, gdybym powiedziała, że jest jedna rzecz, która należy w 100% do działań statutowych każdego samorządu i inwestycja w nią zwraca się czternastokrotnie?

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie w którym numerze "Charakterów" przeczytałam, że inwestycja w edukację dzieci zwraca się czternastokrotnie. Jest to biznes pewny na 100%. Każda złotówka przyniesie 14 nowych złotóweczek. Dziecko pójdzie do pracy, zarobi pieniądze, wyda pieniądze, pieniądze zarobią kolejne pieniądze. Dziecko pójdzie na studia, zostanie wynalazcą, wynalazek zarobi pieniądze, pieniądze zarobią kolejne pieniądze. Proste, prawda?

Więcej o tym:


Cytat z polskiego tłumaczenia dostępnego tutaj.

"Jeśli spojrzymy na dowód w postaci danych dotyczących tego, w jakim stopniu programy wczesnej edukacji wpływają na wyniki w nauce, zarobki i umiejętności osób, które otrzymały wczesną edukację w przedszkolu, a następnie, znając te efekty, sprawdzimy, ile z tych osób nie wyprowadzi się ze stanu i będzie tworzyć jego gospodarkę i przebadamy, w jakim stopniu umiejętności napędzają tworzenie miejsc pracy, stwierdzimy, bazując na tych 3 odrębnych badaniach, że na każdego dolara zainwestowanego w programy wczesnej edukacji średnie zarobki mieszkańców stanu wzrosną o 2 dolary i 78 centów na głowę, a więc niemal trzykrotnie. Zwróci się jeszcze więcej, nawet 16 do 1, gdy wliczymy wydatki na zwalczanie przestępczości i wydatki na osoby, które po otrzymaniu przedszkolnej edukacji opuszczą stan. Skupmy się jednak na tych 3 dolarach, bo to jest najistotniejsze dla stanowych ustawodawców i polityków, a to władze stanowe będą musiały zadziałać. Istnieje więc korzyść dla rozwoju gospodarczego, istotna dla stanowych ustawodawców."

Tymczasem Toruń  zajął 31 na 39 miejsc w rankingu miast powyżej 100 tys. w rankingu miejsc sprzyjających edukacji oraz 2101 (z 2469) w skali całego kraju. Właściwie to nie ma co komentować. To nie jest nawet połowa, to jest już szary koniec. Źródło: http://www.evidenceinstitute.pl/ 

Trzeba inwestować, ale nie głupio, przede wszystkim w wynalazki i wynalazców! W nauczanie problemowe, w eksperymentalne lekcje, w uczenie rozwiązywania problemów, w praktyczne rozwiązywanie zadań i problemów postawionych przez życie. Oni w przyszłości stworzą miejsca pracy - w przeciągu 12 lat mogło być to już prawie gotowe pokolenie inżynierów i techników, humanistów z żyłką przedsiębiorcy, rzetelnych naukowców lub profesjonalistów "od kładzenia płytek". Właśnie zaczynaliby zmieniać miasto...

6. Prezydent Michał Zaleski sprowadza "inwestorów". Złych inwestorów.


Cytat:
 
 "Przywieźli (inwestorzy z Japonii, przyp. Nieogar) jednak technikę.
To kolejny mit. W fabrykach zlokalizowanych w strefie nigdy niczego nie produkowano. Były one wielką montownią. Części przywożono i składano na naszym terenie. Na granicy rentowności firmy oscylowały od początku. Dużo płaciły za komponenty sprzętu, więc musiały obcinać koszty. Oczywiste jest, czyim odbyło się to kosztem."

"A jaki jest pana zdaniem jej potencjał?
Gdy wchodzili Japończycy mówiono o 9 tysiącach. Trudno to jednak oszacować. Musimy się na coś zdecydować. Albo dajemy ulgi polskim firmom, które mogą tam działać i wspomagamy w ten sposób zatrudnienie pracowników, albo rezygnujemy zupełnie z takiej formy wsparcia, żeby nie generować niesprawiedliwości. Od początku bowiem ten system nie był pro równościowy, o czym wielokrotnie mówiliśmy. Zredukowaliśmy na jakiś czas bezrobocie, ale nie za pieniądze zagranicznych koncernów, ale budżetowe. Pracownicy nie stali się konkurencyjni na rynku pracy i zasilili znów grono bezrobotnych albo z Polski wyjechali."

Tak się stało w Ostaszewie. Znów zamiast nauczyć czegoś ludzi z regionu, zrobiono z nich elementy taśm montażowych. Cóż z tego, że moja znajoma składała telewizory, jeśli dziś nie umie wymienić opornika na płytce drukowanej, a mówić tu o wymianie żarówki ledowej w kuchni. Prezydent Zaleski chce stawiać na przemysł, sprowadzać zagranicznych inwestorów, sprowadzać wielkie firmy, budować wielkie błyszczące obiekty, dawać ulgi.

A powinno być tak, że Miasto powinno wspierać MIESZKAŃCÓW. Nasze małe rodzinne i rodzime firmy i firemki, które rosnąc, będą wzbogacały potencjał ekonomiczny miasta. To one mają najciężej, ale to one też najczęściej dają fajną pracę, która rozwija. W małej firmie nie ma miejsca na specjalizację, nieraz jest się sekretarką, szoferem, sprzątaczką, księgową, "złotą rączką". Poznaje się więcej, więcej można się nauczyć od szefa, od starszych współpracowników. Oczywiście bywają krwiożerczy kapitaliści, nawet jest ich większość, ale ulgi i ułatwienia może przytępiłyby im zęby i pazury.

7. Prezydent pozostaje prezesem Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej i wspiera lobby deweloperskie.

Prezesem tylko urlopowanym będąc wspomógł budowę sąsiedzką PCK 31. Moim zdaniem nie obyło się bez nacisków na konserwatora, by zgodził się wyburzyć dom, który miał sporo wartościowych elementów, m. in. secesyjne śliczne drzwi. Wspiera Telewizję Białoruś (TVK) i Telewizja Białoruś wspiera Najmiłościwiej Nam Panującego. 

W mieście wyrażane są zgody na rozbieranie historycznych przedmieść krok po kroku, a deweloperzy podchodzą do rodzimych walczących o mur pruski i XIX-wieczną zabudowę i z bezczelnym błyskiem w oku mówią: "My was nie lubimy. Wy nam zawadzacie, ale my i tak te wszystkie rudery rozbierzemy". To jest autentyk!!!

Pozostaje wiadomym nielicznej grupie, że jest spora grupa nieruchomości znajdujących się w rękach włoskiego dewelopera, który właśnie swoim lokatorom, pomimo obietnic przeciwnych, podniósł czynsz o 500%. Baja, prawda? Jest podobno właścicielem słynnej "Arki Noego" z ul. Wiązowej (możliwa pomyłka, mam nadzieję, że to pomyłka, modlę się, żeby to była pomyłka).

Zdj. zajumane z "Muru Pruskiego w Toruniu"

To jest koniec historii pruskiego muru w Toruniu. Do końca następnej kadencji nie pozostanie już nic. A deweloperzy? Mogą wszystko.

8. Prezydent Zaleski, rządząc miastem zabytków, nienawidzi ich i nie rozumie.

Nie od wczoraj wiadomo, że Miejski Konserwator Zabytków to funkcja i urząd zupełnie poronione. Zależność między prezydentem a konserwatorem powoduje zbyt daleko idące kompromisy. Jedynowładca nie znosi sprzeciwu, a sprzeciwiających się wyrzuca na zbity pysk. Już jako prezes MSM wyburzył całe kwartały historycznej zabudowy Mokrego, a teraz kontynuuje dzieło zagłady budując niepotrzebne nikomu ronda wielkości boiska piłkarskiego, poszerzając drogi, sprzedając nieruchomości miejskie deweloperom. Właściwie wszystko na ten temat już napisałam wcześniej. 

Dodam jeszcze, że na liście obiektów wyburzonych w przeciągu ostatnich 2 lat oraz posiadających zgodę na rozbiórkę znajduje się już sporo ponad 50 obiektów. Wśród zmarłych znajduje się również "Zofijówka". Gromadzimy ją skrzętnie i piszemy. Piszemy, bo na starówce jesienią 2013 roku znajdowało się około 40 pustych kamienic, niektóre z nich nie miały już dachów, okien... W chwili obecnej jest ich więcej. Piszemy.

Podam tylko adres, na który wpłynie pismo:

ul. Koszykowa 55
Warszawa
00-659
Polska

Mówi Wam to coś?

Przynajmniej z tego zasłynie prezydent poza nowym mostem, że za jego kadencji wypiszą Stare Miasto z Listy Dziedzictwa UNESCO, niczym Herostrates przejdzie do historii.

Poniżej most, przez który Drezno utraciło swój wpis. 
Proszę oczekiwać, że toruńska galeria "winowajców" będzie miała kilkadziesiąt - nie jeden elementów.

9. Prezydenta Zaleskiego nie szanują jego urzędnicy.

Jestem dzieckiem wychowanym w urzędzie gminy. Zamiast kolorować kolorowanki przybijałam pieczątki do druków wpłaty podatku samochodowego (był taki!). Różne rzeczy widziałam, słyszałam. Znam wszystkie zjawiska urzędniczego życia, łącznie z piciem, jedzeniem, wychodzeniem w trakcie pracy, użeranie się z klientami, absurdalne kontrole. Jedno jest pewne - NIGDY ale to NIGDY nie usłyszałam tam od urzędnika słów pogardliwych o przełożonym. Pomimo różnicy zdań nie nadano mu obraźliwego przezwiska i nie padają tam kwieciste przecinki rodem z podwórka, gdy o nim/nich mowa (bo za mojego życia było ich więcej niż jeden, samorządowe kuriozum).

Jakiś czas temu byłam w MZD załatwiać pewną sprawę. Urzędniczka dyskutowała z jakimś mężczyzną i opowiadała, że "Łysy wprowadził poprawki na planie, a wszyscy: Tak jest, Panie Prezydencie. Ma Pan rację, Panie Prezydencie. I wszyscy są k... hepi, bo Łysy powiedział. I wszystko trzeba przeprojektować, ale ja k. tego nie zrobię."

Cytat jest niemalże dosłowny, bo nie do zapomnienia. Ja już pominę kwestie merytorycznego przygotowania geografa do projektowania dróg...


10. Przydałaby się jakaś 10. 

Dlaczego nie zagłosuję na Zaleskiego? Bo zagłosuję na Joannę Scheuring-Wielgus!
Bo ją lubię!
Bo wie co to kolor magenta!
Bo i już!
Bo jest kobietą!
Bo tak trzeba!
Bo czas na zmiany!
Bo jej dobrze z oczu patrzy!
Bo ja już ją widzę jako prezydenta! Po prostu stworzona do przewodzenia!
Bo jej życiorys dowodzi, że i po zrzucie na Hiroshimie urośnie piękne zielone zboże.
Bo jak mówi o tym, jak powinno wyglądać miasto, to ja aż się cieszę na samą myśl i nie mogę się doczekać!

Ja zagłosuję, a Wy?

4 komentarze:

  1. Ja nie, tzn. nie dla Zaleskiego i nie dla kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, nie znać swojego miasta na tyle, żeby wiedzieć że są conajmniej dwie kręgielnie... Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hubercie Stys, czy jako radny dołączysz do grona "anonimowych" radnych na internecie, tak jak Jacek Kowalski np.?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez przypadek przeczytałem ten wpis i widzę odniesienie do mojej osoby, czego nie rozumiem, wpis ciekawy, ale anek z kimś mnie pomylił. Hubert

    OdpowiedzUsuń