piątek, 15 sierpnia 2014

Nieogar felix?

Nieogar żyje i ma się już lepiej, dobrze, coraz lepiej. Nieogar ma dobrze. Ma gdzie mieszkać, a odkąd ma gdzie - w starej, nieco zaniedbanej, ale za to, jak bardzo swojej kamienicy, ma też toruński meldunek. Tak, proszę państwa! Nieogar od 2005 roku mieszka w Toruniu, a jeszcze zaszczyt go taki nie kopnął. Bo XIX wiek w zakresie najmu mieszkań się nie skończył - przynajmniej nie w Toruniu. Krwiopijcy mniej lub bardziej łakomi, u których rezydował nie chcieli, nie mogli, nie mieli zamiaru robić różnych rzeczy. Np.
1. Po zalaniu mieszkania pomalować ścian zgodnie z tym, co orzekł reczoznawca z ubezpieczalni - wszystkich czterech. Pytanie czy będziemy mogli kolor wybrać kwitując wzruszeniem ramion. Kasowali pieniądz za cztery ściany i resztką Cieszynki malowali sam zaciek. I to jeszcze nie były najgorsze pijawy...
2. Zamówić dezynsekcji czy innej deratyzacji przeciw karaluchom. Udawali zdziwienie, że w mieszkaniu są. Długie jak mój kciuk i szerokie jak pięć złotych. Nie? Jak? Nigdy nie było! W wieżowcu ze zsypem... Przynosili za to - uwaga. Papierowe pułapki na nie z przylepcem. Złapało się w nie osobników pięć miast pięciuset (bo karaluszyca zniosła jaja i się wykluły).
3. Uszczelnić okna, w pokoju przerobionym z dawnej jadalni, w którym pizgało jak w psiarni. Pokoju wyłożonym całkowicie fioletową tapetą - funeralne skojarzenia nasuwały się same.
4. Zwracać kaucji. Yes! Przy protokole zdawczo-odbiorczym wpisywać zaocznie trzy dziury w funeralnej tapecie. Bo córka z Anglii życzyła sobie zaznaczyć. Bo pani Asia się krzywo spojrzała, to kaucji nie dostanie.
5. Wstawić do mieszkania czegokolwiek z brakujących sprzętów. Stołu, krzesła, biurka. Czegokolwiek. W zamian podrzucali zamiast biurka - uwaga - plastikowe meble ogrodowe, na korytarz. To nic, że na trzy pokoje biurko było tylko jedno i krzesło również jedno... W innym, profesorskim mieszkaniu - na pięć pokoi łóżka były trzy. Właściwie dwa łóżka i jeden rozkładany fotel. Biurek dwa. A właściwie kawał meblościanki i stół kuchenny...
6. Dawać ludziom pożyć... W tym profesorskim właśnie luksusie właścicielka oblatywała wszystkich sąsiadów - nad nami, pod nami, z jednej i drugiej klatki, żeby dowiedzieć się, czy jesteśmy grzeczni!!
7. Zmienić adresu korespondencyjnego. Cztery miesiące było mało, a pretekstów, żeby przyjść po listy i zrobić kontrolę - całkiem sporo...
8. Zameldować, chociaż na tymczasem, żeby lokatorzy mieli prawo do głosowania w Toruniu, pójścia do Urzędu Pracy, stażu, stypendium mieszkaniowego, dodatku mieszkaniowego... Żeby nie musieli dylać do Szczecina, Słubic, Piły, Kutna, żeby cokolwiek załatwić.
9. Pokazać jakichkolwiek rachunków... Wiadomość smsem do zapłaty tyle a tyle. Miesiąc w miesiąc rachunek za wodę 150 zł... Człowiek młody był i głupi... W innym przypadku - dzieląc rachunek 1/3 i 2/3 wyliczyć, że 1/3 z 250 zł to 150 zł.
10. Nie oszukiwać. Żądanie 300 zł za zużycie jednej jednostki ciepła to mój faworyt. Podpisać umowę, zgłosić wynajem w urzędzie skarbowym. Mieć papier na wszystko. Papier cierpliwy, gęba trochę mniej.
11. Być przyzwoitym człowiekiem. Przypomnieć sobie co to znaczy staropolska gościnność. Drodzy wynajmujący mieszkania - kiedy wpuszczacie do swojego domu najemców, to tak, jakbyście wpuszczali gościa do swojego domu. Pokazujecie jacy jesteście, jak żyjecie, jakie zasady wyznajecie. I nie myślcie, że macie tylko prawo wymagać i oceniać, bo jesteście uważnie obserwowani i sami sobie wystawiacie metrykę. Najczęściej, jak najgorszą.

W tym miejscu chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich tych, od których wynajmowałam kiedykolwiek kąt oraz tych, z którymi się spotkałam na swojej najemczej drodze.  W szczególności:
Urocze małżeństwo z działek św. Józefa, które rodzinie z niemowlęciem wynajmowało mieszkanie z przerobionego garażu. Bez umowy, klnąc się na Boga, że nie wiedzą skąd ten grzyb. Woda lała się po ścianach od jesieni do lata. Rżnąc zresztą na kasie miesiąc w miesiąc - bez pokazywania rachunków.
Uroczą mamę i córkę, które wypowiedziały mi kiedyś zaocznie umowę najmu - smsem, gdy byłam w Moskwie. Bo tak, bo chciały wyczyścić mieszkanie.
Nie mniej uroczych innych najmujących.

Na szczęście, było - minęło. Teraz jest tak:

Nieogar współposiada kotę. Kotę jest najlepszym motywatorem do pisania. Śpi na kolanach, gdy się klepie przed komputerem. Wstać nie idzie, bo jak to tak - kota obudzić. No to się robi. Gorzej, jak trzeba do łazienki, a Kitka się właśnie dopiero przeciąga. Kotę ktoś porzucił na działkach. Dank mu za to ale i kij w oko. Nie robi się tak.


Kotę sypia też czasem przy prawym półdupku. Też wstać nie można, bo kotę śpi. Asystuje dzielnie przy przetwarzaniu przetworów-potworów (mama i tata dali jabłka, ogórki, gruszki, trzeba było robić). Chodzi przy nodze i leje jak leci, gdy się przestraszy.

Ale jest dobrze. Lepiej być nie musi, byle gorzej nie było.





5 komentarzy:

  1. Ale okno bajka. Jak z hobbita tylko chyba bardziej na górze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem podobną sytuację.... Stwierdziłem, że w moim mieszkaniu niezbędna jest dezynsekcja no i zadzwoniłem do takowej firmy... Nigdy więcej. Tak spaprali robotę, że następnego dnia po podłodze przebiegł karaluch....

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń