Tak a propos sąsiada z piątej strony świata.
Dwa lata temu byłam na krótkiej wycieczce w poszukiwaniu zalanych cmentarzy ewangelickich. Mniej robiłam za tłumacza, więcej podziwiałam widoki. Zalane cmentarze się znalazły. Okazało się, że nagrobki i szczątki (!) przeniesiono na cmentarz "komunalny". Mało tego szczątki z 3 cmentarzy zostały upamiętnione nagrobkami! Rzadko spotykany odruch przyzwoitości w wykonaniu, moich, niestety rodaków. Może w nie najlepszym porządku, ale jednak przetrwały do dziś.
Ale o czym innym miało być. Tuż za wałem, w Wistkach jest straszny dwór. Resztki parku, ciemno, mały stawek, żaby, połamane drzewa. Strasznie strasznie. Zapamiętałam to, że wał był tak blisko, że zdziczały park pogrążony był w ciemnościach.
A po wejściu na wał- pięknie, słonecznie, ptaszki, wiatraczki, łódeczki. Z perspektywy wału wyglądało to tak, jakby tama we Włocławku powstała po to, żeby miło się żeglowało, tym których na żeglowanie stać i mają na to czas...
Bardzo ciekawie wyglądały też okolice Józefowa i młyna wodnego. Niesamowita atrakcja dla mnie, internetowego mola siedzącego głównie w domu z dala od przygód, przejść się po jazie (bo tak to się chyba nazywa) po przepróchniałych dechach i baczyć, coby nie utopić aparatu i jeszcze ładne zdjęcia zrobić. Oczywiście nienawykły mieszczuch człapał się jako ostatni. Nie to co Jutta i pan leśniczy, którzy ze stoickim spokojem pakowali się w krzaki i skakali nad rwącym potokiem :P
Piękne! Muszę tam pojechać.
OdpowiedzUsuńSąsiad z PSŚ
Mogę dać Panu namiary na pana leśnika, co oprowadzi :) Longin mu na imię było bodajże, powiedział, że jakby co to można.
OdpowiedzUsuń