Topola, ale lipa ;) Z dedykacją dla Pana co się rozwodził i dostarczył nam powodów do śmiechu co niemiara.
Dlaczemu na Włęczu tak "wyjątkowo prostopadle" stoi chałupa kantora?
Odpowiedź prosta - gdzie wyżej, tam wsio rawno jak stoi dom, bo woda nigdy nie podejdzie. Gdzie niżej - asekuracyjnie równolegle. Tadam. Wyjątkowość zjawiska znikoma.
Wujek opowiadał, że niejeden konie z wozem utopił, gdy nie wiedział gdzie jest bród na Kępę na małej Wisełce. Sam miał stracha, gdy jeździł tam lustrować gewelby (kominy butelkowe, bo kominiarzem był). Najbardziej bał się jednak odwiedzania gospodarstwa na Koziej Kępie, gdzie wypłynęła po niego w łódeczce jak łupina orzecha (dla wujka mogła się wydać mała, bo już wówczas był okrąglutki) dziewczyna lat piętnastu, chuda, obdarta i lekko szalona. Po szczęśliwym powrocie złożył rezygnację z tego ekstremalnego rewiru. O Zielonej Kępie mówi się (a właściwie napisał to Mielke w kronice Słońska), że powstała w połowie XIX wieku podczas wielkiej powodzi, jednak ja mam niezbity dowód, że pewien Drung urodził się tam już w 1800 roku. Kolejną legendą jest to, jakoby na kępie miał być cmentarz, który spłynął do Gdańska po zasypaniu wlotu do małej Wisełki. Prąd z drugiej strony miał być tak wielki, że oderwał kawałek skarpy razem z nagrobkami. Z drugiej strony mieszkanka kantorówki, jeszcze 2 lata temu twierdziła, że cmentarz tam jest i ona zaprowadzi. Jaka jest prawda?
Z pewnością na Zielonej Kępie w rozkwicie PRLu pasały się owce. Autentyk! Pegieer w Steklinie w ramach kolejnego planu postanowił miast krnąbrnych ludzi, zasiedlić kępę pokornymi owcami. Ludzie, którzy zamieszkali te 4 gospodarstwa na wyspie musieli się wynieć. Z hodowli owiec (wówczas bardzo propagowanej, nawet mój wujek się za ich hodowlę brał) nic nie wyszło.
Zdjęcie wujka z owcami tutaj. Ze zbiorów NAC.
Przypominam, że na skrzyżowaniu Strugi z drogą występują nie raz "cofki".
A cegły w korycie strumienia to jak na moje pozostałości po młynie Jabsa/Sonnenberga, co widać na mapce poniżej (to słoneczko to oznaczenie młyna).
A chałupa może kiedyś wyglądała tak:
Ruiny bliżej kantorówki były domem Eduarda Jabsa, następne ruiny były kiedyś gospodarstwem Adolfa Benslera. Każde gospodarstwo miało ule, a nauczyciel Missol był "pszczelim fanatykiem". (Ehh... pszczoły, wszędzie mnie prześladują :P) Jeden z gospodarzy nigdy nie wierzył w to, że ul może być skradziony. Ukradziono mu jednak jeden z jego najlepszych uli, z najpracowitszym rojem. Na szczęście, nie spotkała go wielka strata, bo pszczoły z tego roju wracały do niego i kręciły się na podstawce do ula wte i wewte. Mądry gospodarz przesiał mąkę w miejscu w którym stał ul, co wskazało mu kierunek, w którym winien iść, by znaleźć złodzieja. Następnego dnia odnalazł swój ul w pasiece nauczyciela Missola.
Powiedziałam co wiedziałam, wracam do kucia.
ciekawe to oj ciekawe
OdpowiedzUsuńNo i to wszystko pochłonie, kiedyś tam gdy będa pieniądze, nowa tama na Wiśle, bo zdaje się, Siarzewo ostatecznie wybrano.......
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie wszystko. Od "główki" czyli brodu na Zielona Kępę na południe będzie pod wodą. Chaupa i cmentarz są wolne od zagrożenia innego niż ludzka głupota, opieszałość i słomiany zapał.
OdpowiedzUsuń> ludzka głupota, opieszałość i słomiany zapał.
OdpowiedzUsuńSamo życie... .
Trafnie podpatrzone!
A swoją drogą na pytanie zadawane w chwilach zwątpienia, czy warto to wszystko
robić, po co i dlaczego podpowiadam słowa hymnu na którym się wychowałem:
RÓBMY SWOJE - MOŻE TO SIĘ NA COŚ ZDA!