Dlatego mam szkołę w Jackowie w lepszej rozdzielczości:

Po odwiezieniu wujka jeszcze trochę poszpukowałam mu po półkach... Na widok tego zdjęcia mnie wmurowało. Nie mamy go w swoich zbiorach, a przedstawia jedyny raz w komplecie (poza zmarłymi w niemowlęctwie) rodzinę mojego dziadka. Zdjęcie wykonano w 1936 roku na Steklinku. Twarzy pradziadków nie znałam nawet ze zdjęć. Moja prababcia była piękna! Dziadunio stoi pierwszy z prawej, taki smutny i chudy. Najszerszy chłopiec na zdjęciu to Wujek Stasiu. Rodzinę rozwiało troszkę, ale i sporo zostało na Steklinku, przemianowanym swego czasu na Ziółkowo (od potomstwa dziewczynki w środku, z męża Ziółkowskiej).
A oto i zegar... Nie zgadniecie skąd on się tam wziął :)
Niejeden zegarmistrz chciał go kupić za ciężkie pieniądze. Działa jednak, chociaż ma 112 lat.
Zegar ten przywędrował na ziemię dobrzyńską z wyspy Wolin w sierpniu 1945 roku, gdy Wujek wrócił z wojska, po odwiedzinach u starszego brata strzegącego naszej mocno niepewnej granicy. Jak bardzo niepewnej i dziwnej, niech świadczy to, że żołnierze tam stacjonujący, zamiast prać swoje koszule, wyrzucali je i brali czyste z opuszczonych niemieckich mieszkań. Wszystko zostawiono tak, jakby mieszkańcy wyszli do kościoła, czy na zakupy. Pierzyny podobno były jeszcze ciepłe... Zegar służy nowym właścicielom wdzięcznie. Nakręca się go tylko raz na 7 dni, a w środku ma śliczne wahadełko. Tylko dwa razy w ciągu tych lat wymagał wyczyszczenia. Za każdym razem zegarmistrze oferowali bajońskie sumy za niego :>
Moje drugie skojarzenie z historią zegarową jest dość oczywiste:
Czterej Pancerni i Pies, "Daleki Patrol", czas 4:13
A co.